![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Progressive Rock
Ilość torrentów:
72
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wydany przez Sonet w 1972 roku, doskonały, klasyczny album duńskiej progresywnej formacji o pełnym brzmieniu opartym na organach Hammonda i soczystych dźwiękach gitar. Dośc długie, 6-8 minutowe utwory o inteligentnych aranżacjach przypominających stylistykę niemieckiego prog-rocka spod znaku wczesnych Jane, Satin Whale i Grobschnitt. Oryginalny winyl w idealnym stanie sprzedaje się po 1000 euro! Dodatkowo dołączono siedem stylistycznie bardzo podobnych do zawartości LP nagrań, dokonanych w latach 1972-1974. ..::TRACK-LIST::.. 1. Living Dead 7:47 Acoustic Guitar - Benny Stanley Lead Vocals, Percussion - Ole Wedel Vocals - Knud Lindhard 2. Princess 6:00 Acoustic Guitar - Benny Stanley Lead Vocals - Knud Lindhard Vocals - Ole Wedel Vocals, Piano - Tommy Hansen 3. Jingoism 6:50 Lead Vocals, Percussion - Ole Wedel Piano - Tommy Hansen Vocals - Knud Lindhard 4. Prelude 1:12 Organ - Tommy Hansen 5. The Monk Song, Part 1 5:50 Acoustic Guitar - Benny Stanley Flute - Poul Åge Hersland Lead Vocals, Percussion - Ole Wedel Vocals - Knud Lindhard 6. The Monk Song, Part 2 3:37 Lead Vocals - Ole Wedel Vocals - Knud Lindhard, Tommy Hansen 7. Going Blind 10:28 Acoustic Guitar, Guitar [Leslie Guitar] - Benny Stanley Flute - Poul Åge Hersland Lead Vocals - Knud Lindhard Vocals, Percussion - Ole Wedel Vocals, Piano - Tommy Hansen Bonus Tracks 1972-1974: 8. Circulation 9. Sadness 10. Lady Nasty 11. Through Your Hair 12. Down By The Sea 13. Old Man Fishing 14. Roll The Dice ..::OBSADA::.. Bass - Knud Lindhard Drums - John Lundvig Guitar - Benny Stanley Organ - Tommy Hansen https://www.youtube.com/watch?v=WAETRv2K-2E SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-18 12:15:09
Rozmiar: 567.60 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Od wydania albumu „Kore Wa!” minęły cztery lata, w trakcie których sporo się wydarzyło. Naprawdę sporo. I chociaż żyjemy w erze informacji, to wydaje się, że najbardziej istotne wiadomości praktycznie do nas nie docierają. Giną one w atakującym nas zewsząd strumieniu bełkotu, kłamstw, dezinformacji i gadania o niczym. „Demagogue Days” to album o komunikacji. Chociaż nie jest to album koncepcyjny per se, to teksty są tematyczne i mówią okomunikowaniu się ludzi ze sobą, a właściwie o szumie informacyjnym i braku porozumienia na elementarnych poziomach kontaktów międzyludzkich. Paradoksalnie zespół Suburban Savages zaplanował ostatnie etapy nagrywania nowej płyty, akurat w momencie, gdy wybuchła pandemia. Przyczyniło się to do poczucia oddalenia i braku możliwości regularnych spotkań w sali prób. Odzwierciedlając temat albumu, muzycy, mieszkając zaledwie kilka kilometrów od siebie, uświadomili sobie, że muszą komunikować się w taki sposób, jakby znajdowali się w różnych, oddalonych od siebie o tysiące kilometrów, stronach świata. Tak blisko, a tak daleko... Dlatego nic dziwnego, że „Demagogue Days” to album, który odzwierciedla zmiany zarówno na świecie, jak i w samym zespole. Członkowie przychodzili i odchodzili, a obecny podstawowy skład Suburban Savages tworzą: Trond Gjellum – śpiew, perkusja, programowanie, syntezatory, sample, Anders Kristian Krabberød - bas, gitara e-bow, Mari Lesteberg – śpiew w chórkach, syntezatory, Thomas Meidell – śpiew, gitary, sitar, a także Aleksandra Morozova - chórki. Podczas gdy poprzednia płyta, „Kore Wa!”, zawierała głównie pomysły i aranżacje Tronda Gjelluma (dla którego macierzystą formacją pozostaje Panzerpappa), to nowy album jest wynikiem bardziej demokratycznego procesu, w którym wszyscy członkowie zespołu zaangażowali się w komponowanie i aranżowanie. „Demagogue Days” składa się z ośmiu piosenek, trwających od 90 sekund („Let’s Talk”) do około 8 minut (są trzy takie kompozycje: otwierające płytę nagranie „Aroused And Confused”, które nie wiedzieć czemu, jako najdłuższe w tym zestawie zostało wybrane na pilotującego płytę singla, oraz dwa utwory umieszczone na samym końcu – „Under Mirrored Skies” i instrumentalny, godny finał tego wydawnictwa „The Silence Afterwards”). Zespół wyraźnie dojrzał, poszedł do przodu i bezbłędnie opanował sztukę tworzenia zapadających w pamięć melodii. Położył też większy nacisk na element wokalny (choć jest na tym krążku kilka imponujących instrumentali, jak na przykład „Krystle Fox”), a wszystkie kompozycje zawierają w sobie element melancholii i w swoim stylistycznym zabarwieniu rozciągają się od prog rocka i art popu aż po post punk. Muzyka Suburban Savages jest teraz jeszcze bardziej złożona, a w porównaniu z „Kore Wa!” jest też w niej więcej elementów symfonicznych. Napisawszy to co powyżej, chciałbym jednak zastrzec, żeby raczej nie spodziewać się po płycie „Demagogue Days” jakichś szczególnie epickich klimatów i utworów wykonanych z wielkim symfonicznym rozmachem. Ale też nie sposób odmówić jej swoistego uroku. Suburban Savages przedstawiają na niej dobrze przemyślaną i wyrafinowaną muzykę, a swoimi pomysłami i ich realizacją nie odstają od rzetelnego, ‘norweskiego’ poziomu, który już dawno stał się wyznacznikiem wysokiej muzycznej jakości. Artur Chachlowski There seem to be countless Scandinavian bands out there that put out sad and melancholic music that it has almost become a genre in and of itself. This is not the case with Suburban Savages album "Demagogue Days" however. It's been several years since their last album "Kore Wa!", and there have been a few line-up changes since then. In that album, there seemed to be more of a unfocused sound that might spring from the fact that the band was trying to work in too many styles like Zeuhl and punk which almost created a haphazard feeling even though the album itself turned out pretty decent. For their 2021 album "Demagogue Days", the band seems a lot more focused on a style that quite effectively melds bright poppy music with complex progressive styles. Remember the days when you could whistle, hum or silently sing those complex songs from Gentle Giant or Yes? Well, this album seems to have hit on this quite well. While the band seems to have moved a bit away from the avant-pop music from before, they still retain an impressive level of complexity while making their music bright and cheery sounding. It's a surprisingly great combination on this album that may surprise you quite pleasantly. You'll pick up on the sophisticated pop style on songs like "Aroused and Confused" where electronic and traditional rock instruments alike work together to create some interesting timbres throughout. Also, with three vocalists, you'll hear a layering that creates an almost choral effect in the 2nd half of the track that will remind you of Pure Reason Revolution. This will also come to play in the title track, which is simple and complex at the same time. You'll notice that the band does not use standard song styles, yet the melodies are simple enough to be memorable, yet complex enough to keep things interesting. It's not all bright and cheery, however. "Iconoclast" starts off with a solid rhythm section supporting a darker synth melody which eventually slips quite comfortable into a very Gentle Giant-like melody where the vocalists participate in a very tricky interchange. In the midst of all this, they still leave space for some resolute instrumental sections and a great guitar-led section to end it all off with. Styles also meld together in the instrumental "Krystle Fox" as a fast moving, arpeggio-like tonal percussion supports a slower moving guitar melody creating an interesting contrast. Other atypical instruments are brought in and given time to play around with the theme before things get heavy as everything is brought together. "Under Mirrored Skies" is also a highlight of the album, utilizing vocals in a different way by allowing individual singers to create lyrical sections that have their own melodies. After a few long verses, the synth and guitar move into a call and answer section which builds in tension and heaviness as the guitar pounds away and the synth flies off into the stratosphere. This album quite effectively combines simplistic with complex and that is what makes it the most interesting. This is accomplished both by vocal and instrumental sections and it all melds together quite well. The band's aim seems to be finding that fine line between accessible and complex, a line that has been found before in some of the classical prog bands of yesteryear, and a line which The Suburban Savages find here, yet they also make everything relevant and modern so there is no mistake that they are developing their own style and finding their own niche. TCat ..::TRACK-LIST::.. 1. Aroused And Confused 8:02 2. Taciturnity 6:21 3. Demagogue Days 3:55 4. Krystle Fox 4:32 5. Iconoclast 4:38 6. Let's Talk 1:38 7. Under Mirrored Skies 7:43 8. The Silence Afterwards 7:33 ..::OBSADA::.. Vocals, Acoustic Guitar, Electric Guitar, Sitar [Electric Sitar], 6-String Bass [Bass VI], Synth [Synths], Theremin, Performer [Omnichord], Field Recording [Field Recordings], Sampler [Samples] - Thomas Meidell Vocals, Drums, Percussion, Programmed By [Programming], Synth [Synths], Drum Machine [Drum Machines], Sampler [Samples] - Trond Gjellum Vocals, Keyboards, Synth [Synths] - Mari Lesteberg Bass, Chapman Stick, Guitar [Nylon String Guitar], Synth [Synths], Guitar [E-Bow Guitar], E-Bow [E-Bow Guitar], Backing Vocals - Anders K. Krabberød With: Backing Vocals - Aleksandra Morozova (tracks: 1, 3, 5, 6) https://www.youtube.com/watch?v=cDOcccB7DY4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-16 19:22:21
Rozmiar: 103.36 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Od wydania albumu „Kore Wa!” minęły cztery lata, w trakcie których sporo się wydarzyło. Naprawdę sporo. I chociaż żyjemy w erze informacji, to wydaje się, że najbardziej istotne wiadomości praktycznie do nas nie docierają. Giną one w atakującym nas zewsząd strumieniu bełkotu, kłamstw, dezinformacji i gadania o niczym. „Demagogue Days” to album o komunikacji. Chociaż nie jest to album koncepcyjny per se, to teksty są tematyczne i mówią okomunikowaniu się ludzi ze sobą, a właściwie o szumie informacyjnym i braku porozumienia na elementarnych poziomach kontaktów międzyludzkich. Paradoksalnie zespół Suburban Savages zaplanował ostatnie etapy nagrywania nowej płyty, akurat w momencie, gdy wybuchła pandemia. Przyczyniło się to do poczucia oddalenia i braku możliwości regularnych spotkań w sali prób. Odzwierciedlając temat albumu, muzycy, mieszkając zaledwie kilka kilometrów od siebie, uświadomili sobie, że muszą komunikować się w taki sposób, jakby znajdowali się w różnych, oddalonych od siebie o tysiące kilometrów, stronach świata. Tak blisko, a tak daleko... Dlatego nic dziwnego, że „Demagogue Days” to album, który odzwierciedla zmiany zarówno na świecie, jak i w samym zespole. Członkowie przychodzili i odchodzili, a obecny podstawowy skład Suburban Savages tworzą: Trond Gjellum – śpiew, perkusja, programowanie, syntezatory, sample, Anders Kristian Krabberød - bas, gitara e-bow, Mari Lesteberg – śpiew w chórkach, syntezatory, Thomas Meidell – śpiew, gitary, sitar, a także Aleksandra Morozova - chórki. Podczas gdy poprzednia płyta, „Kore Wa!”, zawierała głównie pomysły i aranżacje Tronda Gjelluma (dla którego macierzystą formacją pozostaje Panzerpappa), to nowy album jest wynikiem bardziej demokratycznego procesu, w którym wszyscy członkowie zespołu zaangażowali się w komponowanie i aranżowanie. „Demagogue Days” składa się z ośmiu piosenek, trwających od 90 sekund („Let’s Talk”) do około 8 minut (są trzy takie kompozycje: otwierające płytę nagranie „Aroused And Confused”, które nie wiedzieć czemu, jako najdłuższe w tym zestawie zostało wybrane na pilotującego płytę singla, oraz dwa utwory umieszczone na samym końcu – „Under Mirrored Skies” i instrumentalny, godny finał tego wydawnictwa „The Silence Afterwards”). Zespół wyraźnie dojrzał, poszedł do przodu i bezbłędnie opanował sztukę tworzenia zapadających w pamięć melodii. Położył też większy nacisk na element wokalny (choć jest na tym krążku kilka imponujących instrumentali, jak na przykład „Krystle Fox”), a wszystkie kompozycje zawierają w sobie element melancholii i w swoim stylistycznym zabarwieniu rozciągają się od prog rocka i art popu aż po post punk. Muzyka Suburban Savages jest teraz jeszcze bardziej złożona, a w porównaniu z „Kore Wa!” jest też w niej więcej elementów symfonicznych. Napisawszy to co powyżej, chciałbym jednak zastrzec, żeby raczej nie spodziewać się po płycie „Demagogue Days” jakichś szczególnie epickich klimatów i utworów wykonanych z wielkim symfonicznym rozmachem. Ale też nie sposób odmówić jej swoistego uroku. Suburban Savages przedstawiają na niej dobrze przemyślaną i wyrafinowaną muzykę, a swoimi pomysłami i ich realizacją nie odstają od rzetelnego, ‘norweskiego’ poziomu, który już dawno stał się wyznacznikiem wysokiej muzycznej jakości. Artur Chachlowski There seem to be countless Scandinavian bands out there that put out sad and melancholic music that it has almost become a genre in and of itself. This is not the case with Suburban Savages album "Demagogue Days" however. It's been several years since their last album "Kore Wa!", and there have been a few line-up changes since then. In that album, there seemed to be more of a unfocused sound that might spring from the fact that the band was trying to work in too many styles like Zeuhl and punk which almost created a haphazard feeling even though the album itself turned out pretty decent. For their 2021 album "Demagogue Days", the band seems a lot more focused on a style that quite effectively melds bright poppy music with complex progressive styles. Remember the days when you could whistle, hum or silently sing those complex songs from Gentle Giant or Yes? Well, this album seems to have hit on this quite well. While the band seems to have moved a bit away from the avant-pop music from before, they still retain an impressive level of complexity while making their music bright and cheery sounding. It's a surprisingly great combination on this album that may surprise you quite pleasantly. You'll pick up on the sophisticated pop style on songs like "Aroused and Confused" where electronic and traditional rock instruments alike work together to create some interesting timbres throughout. Also, with three vocalists, you'll hear a layering that creates an almost choral effect in the 2nd half of the track that will remind you of Pure Reason Revolution. This will also come to play in the title track, which is simple and complex at the same time. You'll notice that the band does not use standard song styles, yet the melodies are simple enough to be memorable, yet complex enough to keep things interesting. It's not all bright and cheery, however. "Iconoclast" starts off with a solid rhythm section supporting a darker synth melody which eventually slips quite comfortable into a very Gentle Giant-like melody where the vocalists participate in a very tricky interchange. In the midst of all this, they still leave space for some resolute instrumental sections and a great guitar-led section to end it all off with. Styles also meld together in the instrumental "Krystle Fox" as a fast moving, arpeggio-like tonal percussion supports a slower moving guitar melody creating an interesting contrast. Other atypical instruments are brought in and given time to play around with the theme before things get heavy as everything is brought together. "Under Mirrored Skies" is also a highlight of the album, utilizing vocals in a different way by allowing individual singers to create lyrical sections that have their own melodies. After a few long verses, the synth and guitar move into a call and answer section which builds in tension and heaviness as the guitar pounds away and the synth flies off into the stratosphere. This album quite effectively combines simplistic with complex and that is what makes it the most interesting. This is accomplished both by vocal and instrumental sections and it all melds together quite well. The band's aim seems to be finding that fine line between accessible and complex, a line that has been found before in some of the classical prog bands of yesteryear, and a line which The Suburban Savages find here, yet they also make everything relevant and modern so there is no mistake that they are developing their own style and finding their own niche. TCat ..::TRACK-LIST::.. 1. Aroused And Confused 8:02 2. Taciturnity 6:21 3. Demagogue Days 3:55 4. Krystle Fox 4:32 5. Iconoclast 4:38 6. Let's Talk 1:38 7. Under Mirrored Skies 7:43 8. The Silence Afterwards 7:33 ..::OBSADA::.. Vocals, Acoustic Guitar, Electric Guitar, Sitar [Electric Sitar], 6-String Bass [Bass VI], Synth [Synths], Theremin, Performer [Omnichord], Field Recording [Field Recordings], Sampler [Samples] - Thomas Meidell Vocals, Drums, Percussion, Programmed By [Programming], Synth [Synths], Drum Machine [Drum Machines], Sampler [Samples] - Trond Gjellum Vocals, Keyboards, Synth [Synths] - Mari Lesteberg Bass, Chapman Stick, Guitar [Nylon String Guitar], Synth [Synths], Guitar [E-Bow Guitar], E-Bow [E-Bow Guitar], Backing Vocals - Anders K. Krabberød With: Backing Vocals - Aleksandra Morozova (tracks: 1, 3, 5, 6) https://www.youtube.com/watch?v=cDOcccB7DY4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-16 19:18:05
Rozmiar: 294.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. „Wiem, że fani progresywnego grania naprawdę lubią coś, co jest dobre, nawet jeśli nie jest to utrzymane w nietypowym metrum, chociaż ten album ma też sporo rzeczy w dziwnym metrum! Ale myślę też, że fani docenią, jak bardzo jest (ten album – przyp. RP) inny: po prostu sposób, w jaki ci goście grają, jest całkowicie wyjątkowy i całkiem niesamowity” – czy taka zapowiedź nowego albumu w wykonaniu Neala Morse’a nie jest już sama w sobie zachętą do posłuchania?... No, ale do rzeczy. Jak już kiedyś pozwoliłem sobie napisać nie mam dystansu do twórczości Neala Morse’a. Jakoś zrósł się z moim muzycznym DNA i nie potrafię sobie wyobrazić rocka progresywnego, rocka, w ogóle muzyki, bez jego twórczości. Całkiem niedawno, bo w ubiegłym roku Morse nagrał dwie płyty. Jedną solową, wręcz zanurzoną w osobistych opowieściach o sensie życia, codzienności i wierze – „Late Bloomer”, na której króluje nastrój, prostota i magiczna atmosfera opowieści o spotkaniach z sacrum, o bólu po stracie kogoś bliskiego i czymś, co można określić mianem konieczności wykonania „skoku wiary”, która wydaje się być jedyną drogą dającą szansę na zmianę, na wydobycie się z odmętów strachu i depresji. Druga zeszłoroczna płyta była… efektem zbyt dużej ilości wolnego czasu. Nie, to nie żart. Sam Morse tak mówił o tym wydawnictwie: „(…) Patrzyłem na rok 2024 i nie wiedziałem, co będę robić poza albumem ‘Late Bloomer’. Napisałem na niego już wszystkie piosenki. A potem miałem Morsefest w Londynie i mieliśmy Cruise to the Edge z Flying Colors. Ale poza tym nie miałam nic innego zarezerwowanego na cały rok”. Efektem tego „lenistwa” i „lokalnego patriotyzmu muzycznego” (marzeniem Morse’a była chęć nagrania czegoś ze zdolnymi „muzykami z sąsiedztwa”) był projekt Neal Morse & The Resonance, a wydawnictwo nosiło tytuł „No Hill For Climber”, co równocześnie dobrze określa zawartość tego albumu: „Nie ma góry (trudności, przeszkody) nie do przejścia” Tak chyba najlepiej, nieco metaforycznie, trzeba przetłumaczyć ten tytuł. Wszystko jest możliwe i ta płyta jest doskonałą ilustracją jak „stary wyjadacz” Morse może odnaleźć się w gronie bardzo młodych i nieznanych muzyków. A potem rzeczywiście był Morsefest, a potem Cruise to the Edge i to właśnie tam można było nieoficjalnie posłuchać tzw. „większej połowy” najnowszego wydawnictwa bardzo nietypowego projektu, który swoim składem stworzył nową muzyczną jakość. Bo jak inaczej określić grupę, w której skład wchodzą: Neal Morse (Transatlantic, Neal Morse Band, Spock’s Beard), Chester Thompson (perkusista Weather Report, zespołu Franka Zappy - The Mothers of Invention, wieloletni koncertowy muzyk zespołu Genesis), Phil Keaggy (związany w latach siedemdziesiątych z zespołem Glass Harp, a także muzyk wcześniej współpracujący już z Morsem przy albumie „One”) oraz Byron House (uznany muzyk sesyjny grający z takimi wykonawcami, jak Al Green, Amy Grant, Dolly Parton, Emmylou Harris, Johnny Cash, Linda Ronstadt, był też członkiem zespołu Band Of Joy, który towarzyszył na koncertach Robertowi Plantowi). Skąd taki skład? Iskrą, która zapaliła lont kończący się powstaniem projektu (bo chyba na razie jest to najtrafniejsze określenie) o nazwie Cosmic Cathedral było spotkanie w nie byle jakim miejscu i na nie byle jakim koncercie. Spotkanie Neala Morse’a z Chesterem Thompsonem podczas występu Steve’a Hacketta w Nashville: „Kiedy jechałem do domu, poczułem, że powinienem szybko znowu spotkać się z Chesterem. Miesiąc później poszliśmy na lunch, zaprosił mnie do siebie i mieliśmy naprawdę progresywny jazzowy jam z kilkoma świetnymi pomysłami (…) Chester gra w tak inny, fajny sposób, że sprawił, że ja też zacząłem grać inaczej”. I co prawda do tanga trzeba tylko dwóch, ale obok perkusisty i klawiszowca przydaliby się jeszcze gitarzysta i basista. To miejsce zajęli właśnie Keaggy i House. Dalej już poszło szybko: od jammowych improwizacji w studio do powstania nowego albumu. „Większość repertuaru pochodziła bezpośrednio z jam sessions, które spontanicznie stworzyliśmy w pokoju u Chestera. Nawet wiele tekstów niesamowicie gładko wyszło z naszych ust! To było niesamowite!” –wspomina Morse. Phil Keaggy dodaje do tego następujące słowa: „ci goście to prawdziwi miłośnicy rytmu… Nawet jeśli grają muzykę progresywną, mają w sobie bardziej klimat Steely Dan, ale kiedy zaczynamy śpiewać, brzmi to jak The Beatles”. I dodaje dalej: „(…) Album to muzyczna uczta pełna twórczej wyobraźni i szczerych tekstów. Moim zdaniem to nagranie jest jednym z najważniejszych wydarzeń w mojej muzycznej karierze!”. Niesamowitość atmosfery towarzszącej powstaniu albumu potwierdza Chester Thompson. Stwierdził on: „(…) Jestem bardzo podekscytowany tym, że ludzie usłyszą ten album. Pomiędzy wszystkimi graczami była świetna komunikacja. To jeden z moich ulubionych projektów, w jakim kiedykolwiek brałem udział!” A jeżeli dodać do tego, że słowa te wypowiedział ktoś, kto grał z Genesis i Frankiem Zappą, to... czuć moc! Z powodu owego powstawania utworów podczas jam sessions myślę, że można uznać realizatora dźwięku Jerrego Guidroza za nieformalnego, piątego członka tego projektu, bowiem bez niego i jego mozolnej pracy wiele z tych improwizacyjnych, jammowych sekwencji muzycznych z pewnością zniknęłaby wraz z wybrzmieniem ostatniego dźwięku. Na tle tych wszystkich wypowiedzi staje się zrozumiałym określenie stylu muzycznego tej płyty przez samego Morse’a jako: „prog-rock, połączony z jacht rockiem, który spotyka się z The Beatles” („Prog meets Yacht Rock meets The Beatles"). Samą płytę dla własnego użytku podzieliłem na dwie części - dwie połowy, które z jednej strony są niczym dwie (a w zasadzie cztery z powodu ograniczonego miejsca) strony albumu winylowego, a z drugiej pokazują dwa oblicza projektu-zespołu Cosmic Cathedral. Oto z jednej strony mamy do czynienia z, nazwijmy je tutaj, piosenkami, a z drugiej z ponad trzydziestoośmiominutową tytułową suitą „Deep Water” składającą się z dziewięciu części. Wydaje mi się, że jest to podział usprawiedliwiony przez charakter pierwszych czterech kompozycji, które (w zasadzie) mają pewną wspólną cechę – swoistą łagodność i stonowaną melodyjność wykonawczą, która niemal kołysze i kreuje nastrój statecznego porządku muzycznego. Oczywiście nie brakuje w tej grupie także „eksperymentów” muzycznych, ale niejako w opozycji do tej stateczności tytułowa suita to charakterystyczny, wręcz typowy, utwór progresywny zawierający wszystkie elementy, jakie spotykamy przy słuchaniu innych utworów tego formatu. W dodatku słychać tu charakterystyczne dla twórczości Morse’a brzmienia klawiszy i aranżacje. I jeżeli pierwsze cztery utwory można określić mianem wspólnej pracy zespołu, tak w przypadku suity słychać dominację Morse’a, ale nie jest to dominacja typu absolutnego. Już przy poprzednim krążku „No Hill For Climber” Morse oddał częściowo muzyczne stery w ręce swoich muzycznych partnerów. Na tej płycie jest tak samo. Morse jest, jakby to powiedzieć, koordynatorem muzycznym projektu, a nie jego wyłącznym autorem. Nie dominuje, lecz współgra… improwizuje. Owo jammowanie jest osią płyty, która zostaje jedynie otoczona „muzycznymi dodatkami”, jak orkiestracje, chórki, polifonia. Być może wynika to z faktu, że tym razem partnerami Morse’a są muzycy z własną przeszłością, własną maestrią, doświadczeni mistrzowie w swoim fachu? Proszę posłuchać pierwszego utworu z płyty, „The Heart Of Life”, który od pierwszej sekundy jest potężną improwizacją i trwa to przez całą pierwszą minutę. Ta minuta to bój instrumentów pragnących znaleźć swoje miejsce. To nie tylko bój, to rozpychanie się, którego celem jest jak najlepsza prezentacja swoich możliwości. I dopiero w połowie drugiej minuty muzyka przepoczwarza się w znane progujące intro z przepięknym syntezatorowym frazowaniem. Po syntezatorach palma pierwszeństwa przechodzi do gitary, która w wysokotonowym solo wodzi słuchacza na muzyczne pokuszenie przez następną minutę, wzmacniając swoją siłę przekazu poprzez naśladujące jej solo organy. I choć wokalnie utwór rozpoczyna Morse, to chwilę później do jego głosu włącza się Keaggy i całość zaczyna brzmieć niczym wokalny duet Lennon-McCartney. Z jedną wszak różnicą. Nie jest to beztroska piosenka o miłości i pięknych kwiatkach. Tekstowo Morse krąży po bliskich mu zagadnieniach wiary, osamotnienia, poczucia opuszczenia i bezradności spowodowanych utratą bożej łaski. Na takim podłożu rozwija się w następnych minutach reszta kompozycji, mieszając improwizacyjne dźwięki gitary i organów z łagodnymi pasażami wokalnymi i symfonicznymi frazami aranżacyjnymi. Największym pozytywem tej kompozycji jest jednak zrównoważona „trajektoria” prezentowanej muzyki. Mimo improwizacji całość ma charakter utworu typu intro – prezentuje wszystkie linie melodyczne, zaznajamia z możliwymi i spodziewanymi wątkami i pozostawia poczucie niedosytu, które (jak ma nadzieję słuchacz) zostanie zaspokojone w kolejnych utworach. Drugi z utworów zawartych na płycie, „Time To Fly”, jest zdecydowanie łatwiej opisać, bowiem wystarczy oddać głos samym twórcom: „(…) Time To Fly powstało podczas jednej z naszych jam sessions i całkiem sporo z tego było wynikiem improwizacji. Nawet wokale w zwrotkach. Co za groove!” - wspomina Morse – „(…) Chester i Byron ułożyli ten groove, na bazie którego Phil i ja wymyśliliśmy resztę”. Byron House natomiast tak to komentuje: „Pamiętam, jak podobał mi się sposób, w jaki groove i wszystkie różne sekcje „Time To Fly” ze sobą współgrały. Sekcja dęta i wokale wspierające dodają naprawdę miłych akcentów”. Phil Keaggy dodaje: „Ta piosenka naprawdę swinguje — zgadzam się z Byronem, że dęciaki i dodatkowe wokale naprawdę podnoszą melodię! (…) Ta piosenka jest bogata pod względem lirycznym, a przy tym niesamowicie optymistyczna. Przeplata się między różnymi atrakcyjnymi gatunkami muzycznymi. Neal, Chester i Byron to muzycy najwyższej klasy, a ta chwytliwa piosenka pokazuje to w najlepszy sposób. Brawa również dla Jerry'ego Guidroza za świetny miks!”. I po tych wypowiedziach można tylko dodać, że rzeczywiście „Time To Fly” bazuje na jazzrockowej aranżacji, która oscyluje gdzieś pomiędzy zespołami Steely Dan, harmoniami wokalnymi a’la The Beatles i chropowatą atmosferą bluesa. I najważniejsze, proszę wsłuchać się w solo saksofonu oraz w chórki, które pojawiają się gdzieś w środku. Te elementy nie tylko dodają smaku tej kompozycji, ale wynoszą ją na wyższy muzyczny poziom. Jak się Państwu wydaje, ile muzycznych niespodzianek można „schować” w trzyipółminutowym utworze? Trzy i pół minuty trwa trzecia kompozycja pt. „I Won't Make It”. Proszę spróbować policzyć: akustyczno-fortepianowy początek; śpiew Morse’a podobny do wokali z jego solowych płyt; dramaturgia podkreślana przez tekst, smyczkowa orkiestracja dodająca utworowi lekkości, gitarowe, melodyjne solo w drugiej minucie, chórki dodające całości epicko-balladowego wymiaru, perkusja, która praktycznie nie używa blach; country’owo brzmiące zakończenie i wreszcie długie i kojące wyciszenie... Czy to wystarczy by nazwać tę piosenkę „perełką”?... Czwarty utwór, „Walking In Daylight”, zasługuje na specjalną uwagę już choćby z tego względu, że to nie Neal Morse jest tu głównym wokalistą. Jego miejsce zajmuje Phil Keaggy. Jaki jest efekt tej zmiany? Muzyczny skręt w stronę jazzu. Całość, mimo piętnastosekundowego symfonicznego początku, tak naprawdę rozpoczynają nieco staccatowo brzmiące klawisze, które pojawiają się później jeszcze wiele razy, a wokal Phila – diametralnie inny od przepełnionego dramatyczną barwą głosu Morse’a – poziomuje całość brzmienia, ujazzawia, co w połączeniu z chórkami daje wspaniały efekt. I proszę się nie obawiać, że brakuje tu jakże typowych progresywnych wątków. Linia basu zaczynająca się mniej więcej w czwartej minucie to zarazem początek progresywnego eksperymentu w tej kompozycji. Bas i gitara tworzą psychodeliczno-progresywny konglomerat z nieco jazzującym solo Keaggy’ego. Nie zawodzi bardzo melodyjny, progresywny refren i oczywiście końcówka utworu. Fani prog rocka dostają to, na co czekają – typowo progresywne, melodyjne i epickie zarazem zakończenie. I aż szkoda, że utwór kończy się tak szybko, bo czymże jest dziewięć minut dla progresywnego słuchacza? Tak… Nawet jak dla Neala Morse’a trzydziestoośmiominutowy utwór to… rzadkość. Można tę tytułową kompozycję porównać chyba tylko do „The Whirlwind” z płyty o tym samym tytule grupy Transatlantic, może jeszcze do „Testimony” z solowego albumu Morse’a. To chyba najbardziej ambitna i jednocześnie najbardziej złożona kompozycja, jaką Morse stworzył do tej pory. Składająca się z dziewięciu części suita swoim rozmachem zatacza olbrzymi muzyczny krąg - począwszy od jazzu, przez rock symfoniczny, hard rock aż do typowych rockowych, nastrojowych ballad. Nie brak tu eksperymentów z jednej - i ogranych, znanych rozwiązań muzycznych z drugiej strony. Zacznijmy od części pierwszej: „Deep Water Suite Intro”, którą rozpoczyna zniekształcony przez wokoder głos Morse’a: „(…) Wypłyń na głęboką wodę – zejdź na dół, będzie lepiej, niż myślisz” („Launch out into the deep water – come down, it will be better than you know”). Te słowa są niejako ideą przewodnią tej kompozycji. Powtarzają się wielokrotnie (np. w części drugiej – „Launch Out - Part One”; w części szóstej – „Launch Out - Part Two”; w części ósmej – „Launch Out - Part Three”) w różnych aranżacyjnych brzmieniach, od symfonicznego do niemal kinowego oraz w pewnych deformacjach – zamiast „deep water” (głęboka woda) pojawia się fraza „free water” (wolna, swobodna woda). Owa „głęboka woda” i odwaga, jakiej potrzeba, by się w niej zanurzyć, to niesamowita alegoria potrzeby oczyszczenia, ponownego uwierzenia w… łaskę, bóstwa, transcendencję. To metaforyczne ujęcie jakiejś siły wyższej, która może oczyścić brud dnia codziennego. To także typowy dla Morse’a tekst. Wystarczy posłuchać jego płyt solowych, by przekonać się, że jest gorliwym neofitą, który swoje odkrycie Boga pragnie przekazać zawsze i wszędzie. A wracając do pierwszych dwóch części suity – spina je wokoderowa klamra, która w pierwszej części brzmi niczym głos w „kosmicznej katedrze”, a w drugiej - niczym tajemnicze zaproszenie, wezwanie do zebrania wystarczającej siły i odwagi, by skoczyć w otchłań oczyszczenia. Ciekawie brzmi część trzecia suity – „Fires Of The Sunrise”. Wykorzystanie gitary akustycznej nadaje jej balladowo-opowiadający i nieco folkowy charakter, a duet wokalny Morse’a i Keaggy’ego w połączeniu z chórkami brzmi niczym próba przyjacielskiego nakłonienia słuchacza do skoku wiary, zmiany rozumianej na wszelkie możliwe sposoby – „(…) I wypływasz / Gdzie powietrze jest pełne i mistyczne / Więc wyjdź / Gdzie wszystko jest inne, niż typowe / I tam / Każda chwila jest cudem / I czy to jest rzeczywistość / Czy pustynia, na której budujemy nasz dom, jest prawdziwa?”. A potem…, a potem jest już tylko płynięcie z pasażowo brzmiącą melodią. Każdy skok na „głęboką wodę” ma swoje zawirowania. Czwarta część suity jest im poświęcona. „Storm Surface” to instrumentalna i hardrockowo brzmiąca część, której centralnym elementem jest gitarowy popis Phila Keaggy’ego, który pod koniec zostaje dodatkowo „ozdobiony” mocnym brzmieniem organów. Materializm, konsumpcjonizm, chciwość – to tematy przewodnie części piątej pt. „Nightmare In Paradise”. Jednocześnie to tematy, które już Morse poruszał czy to w ramach zespołu Transatlantic czy też The Neal Morse Band. Muzycznie to, jak mi się wydaje, jeden z dwóch centralnych motywów tej suity. „Głęboka woda” pozwala na pozbycie się wspomnianych wyżej przywar” „(…) Wypłyń na głębszą wodę / No dalej, wiesz, że to prawdziwe życie / Wypłyń i dbaj o siebie / Tutaj leży droga do Raju”. To także najbardziej rockowo i symfonicznie brzmiąca część pełna dramatycznej treści, którą (na co warto zwrócić uwagę) wzmacnia zastosowanie melodeklamacji, a niemal wykrzyczane słowa: „(..) Będę znowu wolny” przynoszą narracyjną nadzieję. O części siódmej Morse mówi tak: (…) Sekcja „New Revelation” oparta jest na improwizacji, która przerodziła się w coś, co mogłoby znaleźć się na albumie Stinga”. I ten jammowy charakter słychać już od samego początku. Ta część jest niczym rozwijający się wąż. Zróżnicowane tempa, następujące po sobie instrumentalne partie solowe, brzmiące niczym refreny wspólne popisy wszystkich muzyków. To wszystko sprawia, że jest to, przy całym religijnym zaangażowaniu tekstowym, najbardziej rockowo-swingująca część suity. Krótka, refrenowa część ósma „Launch Out - Part Three”, o której była już mowa na początku, jest wprowadzeniem do finału suity. Część dziewiąta pt. „The Door To Heaven” to epickie zakończenie tej opowieści. Chciałoby się powiedzieć bardzo epickie, bardzo patetyczne, bardzo melodyjne… Czyli takie, jakie każdy fan rocka progresywnego lubi najbardziej. To ośmiominutowa podróż do potężnego i oczyszczająco-odkupiającego zakończenia. To charakterystyczna dla Morse’a opowieść-modlitwa przepraszająco-prosząca o przebaczenie grzechów i win. To opowieść o Jezusie, który jest zarówno kresem, jak i źródłem żywej wody. To muzyczno-narracyjne wyznanie wiary. To wreszcie obietnica, że skok na głęboką wodę wiary jest „opłacalny”. Doskonałe zakończenie tej suity. Niestety nie czuję się na siłach, by podsumować ten album. Nie mam do niego żadnego dystansu i nawet nie będę próbował go nabrać. Jeżeli ktoś oczekuje ładnych melodii – takie są na tej płycie. Jeżeli ktoś szuka eksperymentalnych aranżacji – także coś się powinno znaleźć. Jeżeli ktoś chciałby znaleźć interesujące linie melodyczne – bardzo ich tu dużo... Nie jest to płyta łatwa w odbiorze, pomimo kilku „ładnie brzmiących” kompozycji. Każdy z utworów niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny, a warstwa tekstowa może być tematem samym w sobie. Jedyna rada – proszę zrobić „skok na głęboką wodę” i dać sobie czas, by odpowiednio zanurzyć się w tych dźwiękach. Niestety w najbliższym czasie nie będzie można usłyszeć tego projektu / zespołu / supergrupy na żywo. Jest szansa, że pojawią się na Morsefest w październiku tego roku. Chciałbym tam być i przekonać się czy magia wyczarowana na płycie będzie potrafiła zaczarować podczas koncertu. Na razie pozostaje cieszyć się, że już w czerwcu we Wrocławiu zagości wcześniejszy projekt Neala Morse’a – Neal Morse & The Resonance, by zaprezentować płytę „No Hill For Climbers” i to w dodatku w nie byle jakim towarzystwie, bo razem z zespołem The Flower Kings, który zaprezentuje nowe wydawnictwo pt. „Love”. Czy dojdzie wtedy do prezentacji jakichś utworów grupy Cosmic Cathedral albo Transatlantic? Tego nie wiem, ale mam nadzieję... Rysiek Puciato Cosmic Cathedral - Deep Water Another Neal Morse group?. This time with Genesis live member Chester Thompson, long time CCM guitarist Phil Keaggy, and versatile session bassist Byron House. The result is Cosmic Cathedral. The album follows a familiar setup that Morse has followed on several projects: Two epics bookending some shorter pieces. In this case, leading off is a 14 minute epic "The Heart of Life", followed by three very different middle pieces then finishing with a 38 minute epic. Being a Neal Morse homer, I was probably going to like this album regardless. However, what I wasn't prepared for was how excellent the performances are by Thompson, Keaggy, and House. Chester is a much different drummer than Mike Portnoy and his style adds more of a jazz or funk feel to many passages on this record. I was concerned about him going into the record because he's 76 years old. I should have learned my lesson after recently seeing Ian Paice with Deep Purple who is the same age. He's still got it. I have been a fan of Phil Keaggy's since his days with Glass Harp in the early 70s. There's an urban legend that Hendrix referred to Keaggy as the world's greatest guitarist. Keaggy points out that they did record the first Glass Harp album at Hendrix's studio but this was only a couple of weeks before Hendrix died so it's unlikely he could have said this in an interview. In any event, Keaggy is a monster and has been for a long time. On "Deep Water", Keaggy is excellent. His solos are spot on and his vocals match very well with Neal's. The biggest surprise for on this album is Byron House. I had to look him up. As it turns out, he's got around 300 album credits to his name; many well known, and many in my collection. His playing on this record is just terrific. The concept for the album comes from Neal's autobiography where he describes his Christian conversion as a vision of standing at the top of a waterfall and being encouraged to jump into the water below. The Deep Water Suite goes back to the "launch out into the deep water" as a central theme of the epic. I am thoroughly enjoying this album and am regretting that I didn't get the signed copy. If you're a prog fan, you need this. If you're a Christian, it's a must have. James007 ..::TRACK-LIST::.. 1. The Heart of Life 13:35 2. Time to Fly 06:53 3. I Won't Make It 03:55 4. Walking in Daylight 08:55 5. Deep Water Suite I: Introduction 03:02 6. Deep Water Suite II: Launch Out, Pt. One 04:37 7. Deep Water Suite III: Fires Of The Sunrise 04:04 8. Deep Water Suite IV: Storm Surface 02:40 9. Deep Water Suite V: Nightmare In Paradise 06:57 10. Deep Water Suite VI: Launch Out, Pt. Two 01:50 11. Deep Water Suite VII: New Revelation 05:14 12. Deep Water Suite VIII: Launch Out, Pt. Three 01:48 13. Deep Water Suite IX: The Door To Heaven 07:50 ..::OBSADA::.. Neal Morse - keyboards, guitars, vocals Phil Keaggy - guitars, vocals Bryon House - bass Chester Thompson - drums and percussion https://www.youtube.com/watch?v=ehkwCgOTS0I SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-15 16:29:19
Rozmiar: 166.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
„Wiem, że fani progresywnego grania naprawdę lubią coś, co jest dobre, nawet jeśli nie jest to utrzymane w nietypowym metrum, chociaż ten album ma też sporo rzeczy w dziwnym metrum! Ale myślę też, że fani docenią, jak bardzo jest (ten album – przyp. RP) inny: po prostu sposób, w jaki ci goście grają, jest całkowicie wyjątkowy i całkiem niesamowity” – czy taka zapowiedź nowego albumu w wykonaniu Neala Morse’a nie jest już sama w sobie zachętą do posłuchania?... No, ale do rzeczy. Jak już kiedyś pozwoliłem sobie napisać nie mam dystansu do twórczości Neala Morse’a. Jakoś zrósł się z moim muzycznym DNA i nie potrafię sobie wyobrazić rocka progresywnego, rocka, w ogóle muzyki, bez jego twórczości. Całkiem niedawno, bo w ubiegłym roku Morse nagrał dwie płyty. Jedną solową, wręcz zanurzoną w osobistych opowieściach o sensie życia, codzienności i wierze – „Late Bloomer”, na której króluje nastrój, prostota i magiczna atmosfera opowieści o spotkaniach z sacrum, o bólu po stracie kogoś bliskiego i czymś, co można określić mianem konieczności wykonania „skoku wiary”, która wydaje się być jedyną drogą dającą szansę na zmianę, na wydobycie się z odmętów strachu i depresji. Druga zeszłoroczna płyta była… efektem zbyt dużej ilości wolnego czasu. Nie, to nie żart. Sam Morse tak mówił o tym wydawnictwie: „(…) Patrzyłem na rok 2024 i nie wiedziałem, co będę robić poza albumem ‘Late Bloomer’. Napisałem na niego już wszystkie piosenki. A potem miałem Morsefest w Londynie i mieliśmy Cruise to the Edge z Flying Colors. Ale poza tym nie miałam nic innego zarezerwowanego na cały rok”. Efektem tego „lenistwa” i „lokalnego patriotyzmu muzycznego” (marzeniem Morse’a była chęć nagrania czegoś ze zdolnymi „muzykami z sąsiedztwa”) był projekt Neal Morse & The Resonance, a wydawnictwo nosiło tytuł „No Hill For Climber”, co równocześnie dobrze określa zawartość tego albumu: „Nie ma góry (trudności, przeszkody) nie do przejścia” Tak chyba najlepiej, nieco metaforycznie, trzeba przetłumaczyć ten tytuł. Wszystko jest możliwe i ta płyta jest doskonałą ilustracją jak „stary wyjadacz” Morse może odnaleźć się w gronie bardzo młodych i nieznanych muzyków. A potem rzeczywiście był Morsefest, a potem Cruise to the Edge i to właśnie tam można było nieoficjalnie posłuchać tzw. „większej połowy” najnowszego wydawnictwa bardzo nietypowego projektu, który swoim składem stworzył nową muzyczną jakość. Bo jak inaczej określić grupę, w której skład wchodzą: Neal Morse (Transatlantic, Neal Morse Band, Spock’s Beard), Chester Thompson (perkusista Weather Report, zespołu Franka Zappy - The Mothers of Invention, wieloletni koncertowy muzyk zespołu Genesis), Phil Keaggy (związany w latach siedemdziesiątych z zespołem Glass Harp, a także muzyk wcześniej współpracujący już z Morsem przy albumie „One”) oraz Byron House (uznany muzyk sesyjny grający z takimi wykonawcami, jak Al Green, Amy Grant, Dolly Parton, Emmylou Harris, Johnny Cash, Linda Ronstadt, był też członkiem zespołu Band Of Joy, który towarzyszył na koncertach Robertowi Plantowi). Skąd taki skład? Iskrą, która zapaliła lont kończący się powstaniem projektu (bo chyba na razie jest to najtrafniejsze określenie) o nazwie Cosmic Cathedral było spotkanie w nie byle jakim miejscu i na nie byle jakim koncercie. Spotkanie Neala Morse’a z Chesterem Thompsonem podczas występu Steve’a Hacketta w Nashville: „Kiedy jechałem do domu, poczułem, że powinienem szybko znowu spotkać się z Chesterem. Miesiąc później poszliśmy na lunch, zaprosił mnie do siebie i mieliśmy naprawdę progresywny jazzowy jam z kilkoma świetnymi pomysłami (…) Chester gra w tak inny, fajny sposób, że sprawił, że ja też zacząłem grać inaczej”. I co prawda do tanga trzeba tylko dwóch, ale obok perkusisty i klawiszowca przydaliby się jeszcze gitarzysta i basista. To miejsce zajęli właśnie Keaggy i House. Dalej już poszło szybko: od jammowych improwizacji w studio do powstania nowego albumu. „Większość repertuaru pochodziła bezpośrednio z jam sessions, które spontanicznie stworzyliśmy w pokoju u Chestera. Nawet wiele tekstów niesamowicie gładko wyszło z naszych ust! To było niesamowite!” –wspomina Morse. Phil Keaggy dodaje do tego następujące słowa: „ci goście to prawdziwi miłośnicy rytmu… Nawet jeśli grają muzykę progresywną, mają w sobie bardziej klimat Steely Dan, ale kiedy zaczynamy śpiewać, brzmi to jak The Beatles”. I dodaje dalej: „(…) Album to muzyczna uczta pełna twórczej wyobraźni i szczerych tekstów. Moim zdaniem to nagranie jest jednym z najważniejszych wydarzeń w mojej muzycznej karierze!”. Niesamowitość atmosfery towarzszącej powstaniu albumu potwierdza Chester Thompson. Stwierdził on: „(…) Jestem bardzo podekscytowany tym, że ludzie usłyszą ten album. Pomiędzy wszystkimi graczami była świetna komunikacja. To jeden z moich ulubionych projektów, w jakim kiedykolwiek brałem udział!” A jeżeli dodać do tego, że słowa te wypowiedział ktoś, kto grał z Genesis i Frankiem Zappą, to... czuć moc! Z powodu owego powstawania utworów podczas jam sessions myślę, że można uznać realizatora dźwięku Jerrego Guidroza za nieformalnego, piątego członka tego projektu, bowiem bez niego i jego mozolnej pracy wiele z tych improwizacyjnych, jammowych sekwencji muzycznych z pewnością zniknęłaby wraz z wybrzmieniem ostatniego dźwięku. Na tle tych wszystkich wypowiedzi staje się zrozumiałym określenie stylu muzycznego tej płyty przez samego Morse’a jako: „prog-rock, połączony z jacht rockiem, który spotyka się z The Beatles” („Prog meets Yacht Rock meets The Beatles"). Samą płytę dla własnego użytku podzieliłem na dwie części - dwie połowy, które z jednej strony są niczym dwie (a w zasadzie cztery z powodu ograniczonego miejsca) strony albumu winylowego, a z drugiej pokazują dwa oblicza projektu-zespołu Cosmic Cathedral. Oto z jednej strony mamy do czynienia z, nazwijmy je tutaj, piosenkami, a z drugiej z ponad trzydziestoośmiominutową tytułową suitą „Deep Water” składającą się z dziewięciu części. Wydaje mi się, że jest to podział usprawiedliwiony przez charakter pierwszych czterech kompozycji, które (w zasadzie) mają pewną wspólną cechę – swoistą łagodność i stonowaną melodyjność wykonawczą, która niemal kołysze i kreuje nastrój statecznego porządku muzycznego. Oczywiście nie brakuje w tej grupie także „eksperymentów” muzycznych, ale niejako w opozycji do tej stateczności tytułowa suita to charakterystyczny, wręcz typowy, utwór progresywny zawierający wszystkie elementy, jakie spotykamy przy słuchaniu innych utworów tego formatu. W dodatku słychać tu charakterystyczne dla twórczości Morse’a brzmienia klawiszy i aranżacje. I jeżeli pierwsze cztery utwory można określić mianem wspólnej pracy zespołu, tak w przypadku suity słychać dominację Morse’a, ale nie jest to dominacja typu absolutnego. Już przy poprzednim krążku „No Hill For Climber” Morse oddał częściowo muzyczne stery w ręce swoich muzycznych partnerów. Na tej płycie jest tak samo. Morse jest, jakby to powiedzieć, koordynatorem muzycznym projektu, a nie jego wyłącznym autorem. Nie dominuje, lecz współgra… improwizuje. Owo jammowanie jest osią płyty, która zostaje jedynie otoczona „muzycznymi dodatkami”, jak orkiestracje, chórki, polifonia. Być może wynika to z faktu, że tym razem partnerami Morse’a są muzycy z własną przeszłością, własną maestrią, doświadczeni mistrzowie w swoim fachu? Proszę posłuchać pierwszego utworu z płyty, „The Heart Of Life”, który od pierwszej sekundy jest potężną improwizacją i trwa to przez całą pierwszą minutę. Ta minuta to bój instrumentów pragnących znaleźć swoje miejsce. To nie tylko bój, to rozpychanie się, którego celem jest jak najlepsza prezentacja swoich możliwości. I dopiero w połowie drugiej minuty muzyka przepoczwarza się w znane progujące intro z przepięknym syntezatorowym frazowaniem. Po syntezatorach palma pierwszeństwa przechodzi do gitary, która w wysokotonowym solo wodzi słuchacza na muzyczne pokuszenie przez następną minutę, wzmacniając swoją siłę przekazu poprzez naśladujące jej solo organy. I choć wokalnie utwór rozpoczyna Morse, to chwilę później do jego głosu włącza się Keaggy i całość zaczyna brzmieć niczym wokalny duet Lennon-McCartney. Z jedną wszak różnicą. Nie jest to beztroska piosenka o miłości i pięknych kwiatkach. Tekstowo Morse krąży po bliskich mu zagadnieniach wiary, osamotnienia, poczucia opuszczenia i bezradności spowodowanych utratą bożej łaski. Na takim podłożu rozwija się w następnych minutach reszta kompozycji, mieszając improwizacyjne dźwięki gitary i organów z łagodnymi pasażami wokalnymi i symfonicznymi frazami aranżacyjnymi. Największym pozytywem tej kompozycji jest jednak zrównoważona „trajektoria” prezentowanej muzyki. Mimo improwizacji całość ma charakter utworu typu intro – prezentuje wszystkie linie melodyczne, zaznajamia z możliwymi i spodziewanymi wątkami i pozostawia poczucie niedosytu, które (jak ma nadzieję słuchacz) zostanie zaspokojone w kolejnych utworach. Drugi z utworów zawartych na płycie, „Time To Fly”, jest zdecydowanie łatwiej opisać, bowiem wystarczy oddać głos samym twórcom: „(…) Time To Fly powstało podczas jednej z naszych jam sessions i całkiem sporo z tego było wynikiem improwizacji. Nawet wokale w zwrotkach. Co za groove!” - wspomina Morse – „(…) Chester i Byron ułożyli ten groove, na bazie którego Phil i ja wymyśliliśmy resztę”. Byron House natomiast tak to komentuje: „Pamiętam, jak podobał mi się sposób, w jaki groove i wszystkie różne sekcje „Time To Fly” ze sobą współgrały. Sekcja dęta i wokale wspierające dodają naprawdę miłych akcentów”. Phil Keaggy dodaje: „Ta piosenka naprawdę swinguje — zgadzam się z Byronem, że dęciaki i dodatkowe wokale naprawdę podnoszą melodię! (…) Ta piosenka jest bogata pod względem lirycznym, a przy tym niesamowicie optymistyczna. Przeplata się między różnymi atrakcyjnymi gatunkami muzycznymi. Neal, Chester i Byron to muzycy najwyższej klasy, a ta chwytliwa piosenka pokazuje to w najlepszy sposób. Brawa również dla Jerry'ego Guidroza za świetny miks!”. I po tych wypowiedziach można tylko dodać, że rzeczywiście „Time To Fly” bazuje na jazzrockowej aranżacji, która oscyluje gdzieś pomiędzy zespołami Steely Dan, harmoniami wokalnymi a’la The Beatles i chropowatą atmosferą bluesa. I najważniejsze, proszę wsłuchać się w solo saksofonu oraz w chórki, które pojawiają się gdzieś w środku. Te elementy nie tylko dodają smaku tej kompozycji, ale wynoszą ją na wyższy muzyczny poziom. Jak się Państwu wydaje, ile muzycznych niespodzianek można „schować” w trzyipółminutowym utworze? Trzy i pół minuty trwa trzecia kompozycja pt. „I Won't Make It”. Proszę spróbować policzyć: akustyczno-fortepianowy początek; śpiew Morse’a podobny do wokali z jego solowych płyt; dramaturgia podkreślana przez tekst, smyczkowa orkiestracja dodająca utworowi lekkości, gitarowe, melodyjne solo w drugiej minucie, chórki dodające całości epicko-balladowego wymiaru, perkusja, która praktycznie nie używa blach; country’owo brzmiące zakończenie i wreszcie długie i kojące wyciszenie... Czy to wystarczy by nazwać tę piosenkę „perełką”?... Czwarty utwór, „Walking In Daylight”, zasługuje na specjalną uwagę już choćby z tego względu, że to nie Neal Morse jest tu głównym wokalistą. Jego miejsce zajmuje Phil Keaggy. Jaki jest efekt tej zmiany? Muzyczny skręt w stronę jazzu. Całość, mimo piętnastosekundowego symfonicznego początku, tak naprawdę rozpoczynają nieco staccatowo brzmiące klawisze, które pojawiają się później jeszcze wiele razy, a wokal Phila – diametralnie inny od przepełnionego dramatyczną barwą głosu Morse’a – poziomuje całość brzmienia, ujazzawia, co w połączeniu z chórkami daje wspaniały efekt. I proszę się nie obawiać, że brakuje tu jakże typowych progresywnych wątków. Linia basu zaczynająca się mniej więcej w czwartej minucie to zarazem początek progresywnego eksperymentu w tej kompozycji. Bas i gitara tworzą psychodeliczno-progresywny konglomerat z nieco jazzującym solo Keaggy’ego. Nie zawodzi bardzo melodyjny, progresywny refren i oczywiście końcówka utworu. Fani prog rocka dostają to, na co czekają – typowo progresywne, melodyjne i epickie zarazem zakończenie. I aż szkoda, że utwór kończy się tak szybko, bo czymże jest dziewięć minut dla progresywnego słuchacza? Tak… Nawet jak dla Neala Morse’a trzydziestoośmiominutowy utwór to… rzadkość. Można tę tytułową kompozycję porównać chyba tylko do „The Whirlwind” z płyty o tym samym tytule grupy Transatlantic, może jeszcze do „Testimony” z solowego albumu Morse’a. To chyba najbardziej ambitna i jednocześnie najbardziej złożona kompozycja, jaką Morse stworzył do tej pory. Składająca się z dziewięciu części suita swoim rozmachem zatacza olbrzymi muzyczny krąg - począwszy od jazzu, przez rock symfoniczny, hard rock aż do typowych rockowych, nastrojowych ballad. Nie brak tu eksperymentów z jednej - i ogranych, znanych rozwiązań muzycznych z drugiej strony. Zacznijmy od części pierwszej: „Deep Water Suite Intro”, którą rozpoczyna zniekształcony przez wokoder głos Morse’a: „(…) Wypłyń na głęboką wodę – zejdź na dół, będzie lepiej, niż myślisz” („Launch out into the deep water – come down, it will be better than you know”). Te słowa są niejako ideą przewodnią tej kompozycji. Powtarzają się wielokrotnie (np. w części drugiej – „Launch Out - Part One”; w części szóstej – „Launch Out - Part Two”; w części ósmej – „Launch Out - Part Three”) w różnych aranżacyjnych brzmieniach, od symfonicznego do niemal kinowego oraz w pewnych deformacjach – zamiast „deep water” (głęboka woda) pojawia się fraza „free water” (wolna, swobodna woda). Owa „głęboka woda” i odwaga, jakiej potrzeba, by się w niej zanurzyć, to niesamowita alegoria potrzeby oczyszczenia, ponownego uwierzenia w… łaskę, bóstwa, transcendencję. To metaforyczne ujęcie jakiejś siły wyższej, która może oczyścić brud dnia codziennego. To także typowy dla Morse’a tekst. Wystarczy posłuchać jego płyt solowych, by przekonać się, że jest gorliwym neofitą, który swoje odkrycie Boga pragnie przekazać zawsze i wszędzie. A wracając do pierwszych dwóch części suity – spina je wokoderowa klamra, która w pierwszej części brzmi niczym głos w „kosmicznej katedrze”, a w drugiej - niczym tajemnicze zaproszenie, wezwanie do zebrania wystarczającej siły i odwagi, by skoczyć w otchłań oczyszczenia. Ciekawie brzmi część trzecia suity – „Fires Of The Sunrise”. Wykorzystanie gitary akustycznej nadaje jej balladowo-opowiadający i nieco folkowy charakter, a duet wokalny Morse’a i Keaggy’ego w połączeniu z chórkami brzmi niczym próba przyjacielskiego nakłonienia słuchacza do skoku wiary, zmiany rozumianej na wszelkie możliwe sposoby – „(…) I wypływasz / Gdzie powietrze jest pełne i mistyczne / Więc wyjdź / Gdzie wszystko jest inne, niż typowe / I tam / Każda chwila jest cudem / I czy to jest rzeczywistość / Czy pustynia, na której budujemy nasz dom, jest prawdziwa?”. A potem…, a potem jest już tylko płynięcie z pasażowo brzmiącą melodią. Każdy skok na „głęboką wodę” ma swoje zawirowania. Czwarta część suity jest im poświęcona. „Storm Surface” to instrumentalna i hardrockowo brzmiąca część, której centralnym elementem jest gitarowy popis Phila Keaggy’ego, który pod koniec zostaje dodatkowo „ozdobiony” mocnym brzmieniem organów. Materializm, konsumpcjonizm, chciwość – to tematy przewodnie części piątej pt. „Nightmare In Paradise”. Jednocześnie to tematy, które już Morse poruszał czy to w ramach zespołu Transatlantic czy też The Neal Morse Band. Muzycznie to, jak mi się wydaje, jeden z dwóch centralnych motywów tej suity. „Głęboka woda” pozwala na pozbycie się wspomnianych wyżej przywar” „(…) Wypłyń na głębszą wodę / No dalej, wiesz, że to prawdziwe życie / Wypłyń i dbaj o siebie / Tutaj leży droga do Raju”. To także najbardziej rockowo i symfonicznie brzmiąca część pełna dramatycznej treści, którą (na co warto zwrócić uwagę) wzmacnia zastosowanie melodeklamacji, a niemal wykrzyczane słowa: „(..) Będę znowu wolny” przynoszą narracyjną nadzieję. O części siódmej Morse mówi tak: (…) Sekcja „New Revelation” oparta jest na improwizacji, która przerodziła się w coś, co mogłoby znaleźć się na albumie Stinga”. I ten jammowy charakter słychać już od samego początku. Ta część jest niczym rozwijający się wąż. Zróżnicowane tempa, następujące po sobie instrumentalne partie solowe, brzmiące niczym refreny wspólne popisy wszystkich muzyków. To wszystko sprawia, że jest to, przy całym religijnym zaangażowaniu tekstowym, najbardziej rockowo-swingująca część suity. Krótka, refrenowa część ósma „Launch Out - Part Three”, o której była już mowa na początku, jest wprowadzeniem do finału suity. Część dziewiąta pt. „The Door To Heaven” to epickie zakończenie tej opowieści. Chciałoby się powiedzieć bardzo epickie, bardzo patetyczne, bardzo melodyjne… Czyli takie, jakie każdy fan rocka progresywnego lubi najbardziej. To ośmiominutowa podróż do potężnego i oczyszczająco-odkupiającego zakończenia. To charakterystyczna dla Morse’a opowieść-modlitwa przepraszająco-prosząca o przebaczenie grzechów i win. To opowieść o Jezusie, który jest zarówno kresem, jak i źródłem żywej wody. To muzyczno-narracyjne wyznanie wiary. To wreszcie obietnica, że skok na głęboką wodę wiary jest „opłacalny”. Doskonałe zakończenie tej suity. Niestety nie czuję się na siłach, by podsumować ten album. Nie mam do niego żadnego dystansu i nawet nie będę próbował go nabrać. Jeżeli ktoś oczekuje ładnych melodii – takie są na tej płycie. Jeżeli ktoś szuka eksperymentalnych aranżacji – także coś się powinno znaleźć. Jeżeli ktoś chciałby znaleźć interesujące linie melodyczne – bardzo ich tu dużo... Nie jest to płyta łatwa w odbiorze, pomimo kilku „ładnie brzmiących” kompozycji. Każdy z utworów niesie ze sobą duży ładunek emocjonalny, a warstwa tekstowa może być tematem samym w sobie. Jedyna rada – proszę zrobić „skok na głęboką wodę” i dać sobie czas, by odpowiednio zanurzyć się w tych dźwiękach. Niestety w najbliższym czasie nie będzie można usłyszeć tego projektu / zespołu / supergrupy na żywo. Jest szansa, że pojawią się na Morsefest w październiku tego roku. Chciałbym tam być i przekonać się czy magia wyczarowana na płycie będzie potrafiła zaczarować podczas koncertu. Na razie pozostaje cieszyć się, że już w czerwcu we Wrocławiu zagości wcześniejszy projekt Neala Morse’a – Neal Morse & The Resonance, by zaprezentować płytę „No Hill For Climbers” i to w dodatku w nie byle jakim towarzystwie, bo razem z zespołem The Flower Kings, który zaprezentuje nowe wydawnictwo pt. „Love”. Czy dojdzie wtedy do prezentacji jakichś utworów grupy Cosmic Cathedral albo Transatlantic? Tego nie wiem, ale mam nadzieję... Rysiek Puciato Cosmic Cathedral - Deep Water Another Neal Morse group?. This time with Genesis live member Chester Thompson, long time CCM guitarist Phil Keaggy, and versatile session bassist Byron House. The result is Cosmic Cathedral. The album follows a familiar setup that Morse has followed on several projects: Two epics bookending some shorter pieces. In this case, leading off is a 14 minute epic "The Heart of Life", followed by three very different middle pieces then finishing with a 38 minute epic. Being a Neal Morse homer, I was probably going to like this album regardless. However, what I wasn't prepared for was how excellent the performances are by Thompson, Keaggy, and House. Chester is a much different drummer than Mike Portnoy and his style adds more of a jazz or funk feel to many passages on this record. I was concerned about him going into the record because he's 76 years old. I should have learned my lesson after recently seeing Ian Paice with Deep Purple who is the same age. He's still got it. I have been a fan of Phil Keaggy's since his days with Glass Harp in the early 70s. There's an urban legend that Hendrix referred to Keaggy as the world's greatest guitarist. Keaggy points out that they did record the first Glass Harp album at Hendrix's studio but this was only a couple of weeks before Hendrix died so it's unlikely he could have said this in an interview. In any event, Keaggy is a monster and has been for a long time. On "Deep Water", Keaggy is excellent. His solos are spot on and his vocals match very well with Neal's. The biggest surprise for on this album is Byron House. I had to look him up. As it turns out, he's got around 300 album credits to his name; many well known, and many in my collection. His playing on this record is just terrific. The concept for the album comes from Neal's autobiography where he describes his Christian conversion as a vision of standing at the top of a waterfall and being encouraged to jump into the water below. The Deep Water Suite goes back to the "launch out into the deep water" as a central theme of the epic. I am thoroughly enjoying this album and am regretting that I didn't get the signed copy. If you're a prog fan, you need this. If you're a Christian, it's a must have. James007 ..::TRACK-LIST::.. 1. The Heart of Life 13:35 2. Time to Fly 06:53 3. I Won't Make It 03:55 4. Walking in Daylight 08:55 5. Deep Water Suite I: Introduction 03:02 6. Deep Water Suite II: Launch Out, Pt. One 04:37 7. Deep Water Suite III: Fires Of The Sunrise 04:04 8. Deep Water Suite IV: Storm Surface 02:40 9. Deep Water Suite V: Nightmare In Paradise 06:57 10. Deep Water Suite VI: Launch Out, Pt. Two 01:50 11. Deep Water Suite VII: New Revelation 05:14 12. Deep Water Suite VIII: Launch Out, Pt. Three 01:48 13. Deep Water Suite IX: The Door To Heaven 07:50 ..::OBSADA::.. Neal Morse - keyboards, guitars, vocals Phil Keaggy - guitars, vocals Bryon House - bass Chester Thompson - drums and percussion https://www.youtube.com/watch?v=ehkwCgOTS0I SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-15 16:25:02
Rozmiar: 475.57 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. UWAGA! To nie jest album popularnej, amerykańskiej pop-prog-rockowej grupy z drugiej połowy lat 70-tych, ale oczekiwana od wielu lat, zremasterowana edycja rewelacyjnego, niestety jedynego albumu szwedzkiej heavy-progresywnej formacji, założonej przez lidera grupy November! Każdy, kto zna i lubi drugą i trzecią płytę November (a także wydany w 1970 roku, jedyny album również pochodzącej ze Szwecji grupy Life), będzie uwielbiał (również szwedzkojęzyczną) Sagę, tym bardziej, że zespół rozszerzył okazjonalnie instrumentarium o saksofon, fortepian i wiolonczelę! Typowy szwedzki prog-rock, czyli ciężkawo, intensywnie, nastrojowo, momentami folkowo - 'wszystkiego po trochu'. Trudno się oderwać, choć album wymaga kilku przesłuchań. 1. Djävulens Läppar 6:30 Cello – Björn Isfält Drums – Sten Danielsson Guitar, Vocals – Kenny Bülow Lead Guitar, Vocals – Mats Norrefalk Piano – Sylvia Olin Soprano Saxophone – Christer Eklund Vocals, Electric Bass – Christer Stålbrandt 2. Gamla Goda Misstag 2:09 Cello – Björn Drums – Sten Guitar – Mats Lead Guitar – Kenny Vocals, Electric Bass – Christer 3. I Ett Glashus 3:31 Drums – Sten Guitar, Vocals – Kenny Lead Guitar, Vocals – Mats Vocals, Electric Bass – Christer 4. Önskebrunn 7:48 Drums – Sten Guitar – Mats Lead Guitar, Vocals – Kenny Soprano Saxophone – Christer Eklund Vocals, Electric Bass – Christer 5. Soliga Barn 1:23 Drums, Percussion – Sten Electric Bass – Christer Guitar – Kenny Lead Guitar – Mats 6. Jakten Tillbaka 4:38 Drums, Choir [Helenakören] – Sten Guitar, Vocals – Kenny, Mats Vocals, Electric Bass – Christer 7. Sång För Sylvia 1:49 Drums – Sten Guitar – Kenny Lead Guitar – Mats Vocals, Electric Bass – Christer 8. Källardrottning 4:31 Cello – Björn Drums – Sten Electric Bass – Christer Guitar – Kenny Lead Guitar – Mats 9. Ensamma Rum 6:17 Drums – Sten Guitar, Vocals – Kenny Lead Guitar – Mats Piano – Sylvia Vocals, Electric Bass – Christer https://www.youtube.com/watch?v=D6AKDcXRFIQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-14 17:55:07
Rozmiar: 91.05 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. UWAGA! To nie jest album popularnej, amerykańskiej pop-prog-rockowej grupy z drugiej połowy lat 70-tych, ale oczekiwana od wielu lat, zremasterowana edycja rewelacyjnego, niestety jedynego albumu szwedzkiej heavy-progresywnej formacji, założonej przez lidera grupy November! Każdy, kto zna i lubi drugą i trzecią płytę November (a także wydany w 1970 roku, jedyny album również pochodzącej ze Szwecji grupy Life), będzie uwielbiał (również szwedzkojęzyczną) Sagę, tym bardziej, że zespół rozszerzył okazjonalnie instrumentarium o saksofon, fortepian i wiolonczelę! Typowy szwedzki prog-rock, czyli ciężkawo, intensywnie, nastrojowo, momentami folkowo - 'wszystkiego po trochu'. Trudno się oderwać, choć album wymaga kilku przesłuchań. ..::TRACK-LIST::.. ..::OBSADA::.. 1. Djävulens Läppar 6:30 Cello – Björn Isfält Drums – Sten Danielsson Guitar, Vocals – Kenny Bülow Lead Guitar, Vocals – Mats Norrefalk Piano – Sylvia Olin Soprano Saxophone – Christer Eklund Vocals, Electric Bass – Christer Stålbrandt 2. Gamla Goda Misstag 2:09 Cello – Björn Drums – Sten Guitar – Mats Lead Guitar – Kenny Vocals, Electric Bass – Christer 3. I Ett Glashus 3:31 Drums – Sten Guitar, Vocals – Kenny Lead Guitar, Vocals – Mats Vocals, Electric Bass – Christer 4. Önskebrunn 7:48 Drums – Sten Guitar – Mats Lead Guitar, Vocals – Kenny Soprano Saxophone – Christer Eklund Vocals, Electric Bass – Christer 5. Soliga Barn 1:23 Drums, Percussion – Sten Electric Bass – Christer Guitar – Kenny Lead Guitar – Mats 6. Jakten Tillbaka 4:38 Drums, Choir [Helenakören] – Sten Guitar, Vocals – Kenny, Mats Vocals, Electric Bass – Christer 7. Sång För Sylvia 1:49 Drums – Sten Guitar – Kenny Lead Guitar – Mats Vocals, Electric Bass – Christer 8. Källardrottning 4:31 Cello – Björn Drums – Sten Electric Bass – Christer Guitar – Kenny Lead Guitar – Mats 9. Ensamma Rum 6:17 Drums – Sten Guitar, Vocals – Kenny Lead Guitar – Mats Piano – Sylvia Vocals, Electric Bass – Christer https://www.youtube.com/watch?v=D6AKDcXRFIQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-14 17:51:29
Rozmiar: 255.20 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Rewelacja! Reedycja doskonałego, niestety jedynego albumu kompletnie nieznanego zespołu z Francji. Zrealizowany wiosną 1971 roku, w całości INSTRUMENTALNY longplay należy do mojej TOP 3 francuskiego progresywnego rocka. To jest muzyczna orgia i niebo w uszach dla wszystkich miłośników progresywnego, nieco jazzującego i pełnego oddechu grania z fletem w roli głównej (ale też z elektryczną gitarą) a la wyrafinowany Jethro Tull z okresu LP 'Stand Up' i 'Benefit'! Ta płyta nie zawiera nawet chwili słabości! Porywające granie - takie, jakie znamy z niektórych starych filmów z przełomu lat 60. i 70., pokazujących kluby muzyczne czy sceny akcji... Świetnie zremasterowany CD brzmi niemal równie dobrze jak wart 500 euro oryginał wytwórni Futura. ..::TRACK-LIST::.. 1. Magic Flower 05:37 2. Misomaque 03:02 3. Moulos Grimpos 04:10 4. Blahsha 04:24 5. Lilie 04:56 6. Ibiza Flight 04:52 7. Adeubis 02:48 8. Come Together (The Beatles cover) 04:49 9. Chimney Suite 08:17 ..::OBSADA::.. Pierre Chereze - guitars Pierre Yves Sorin - bass Didier Hauck - drums Michel Edelin - flute https://www.youtube.com/watch?v=yaE_rrrOwCQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-06 16:42:03
Rozmiar: 99.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Rewelacja! Reedycja doskonałego, niestety jedynego albumu kompletnie nieznanego zespołu z Francji. Zrealizowany wiosną 1971 roku, w całości INSTRUMENTALNY longplay należy do mojej TOP 3 francuskiego progresywnego rocka. To jest muzyczna orgia i niebo w uszach dla wszystkich miłośników progresywnego, nieco jazzującego i pełnego oddechu grania z fletem w roli głównej (ale też z elektryczną gitarą) a la wyrafinowany Jethro Tull z okresu LP 'Stand Up' i 'Benefit'! Ta płyta nie zawiera nawet chwili słabości! Porywające granie - takie, jakie znamy z niektórych starych filmów z przełomu lat 60. i 70., pokazujących kluby muzyczne czy sceny akcji... Świetnie zremasterowany CD brzmi niemal równie dobrze jak wart 500 euro oryginał wytwórni Futura. ..::TRACK-LIST::.. 1. Magic Flower 05:37 2. Misomaque 03:02 3. Moulos Grimpos 04:10 4. Blahsha 04:24 5. Lilie 04:56 6. Ibiza Flight 04:52 7. Adeubis 02:48 8. Come Together (The Beatles cover) 04:49 9. Chimney Suite 08:17 ..::OBSADA::.. Pierre Chereze - guitars Pierre Yves Sorin - bass Didier Hauck - drums Michel Edelin - flute https://www.youtube.com/watch?v=yaE_rrrOwCQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-06 16:37:55
Rozmiar: 303.93 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 6 - Live At The Fillmore East, November 21 & 22, 1969: 1. The Court Of The Crimson King (Incomplete) 2:16 2. Announcement 0:20 3. A Man, A City 11:44 4. Announcement 0:37 5. Epitaph 7:43 6. Announcement 0:21 7. 21st Century Schizoid Man 8:05 8. The Court Of The Crimson King (Incomplete) 2:01 9. Announcement 0:16 10. A Man, A City 11:51 11. Announcement 0:29 12. Epitaph 7:40 13. Announcement 0:52 14. 21st Century Schizoid Man https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-04 14:11:38
Rozmiar: 145.27 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 6 - Live At The Fillmore East, November 21 & 22, 1969: 1. The Court Of The Crimson King (Incomplete) 2:16 2. Announcement 0:20 3. A Man, A City 11:44 4. Announcement 0:37 5. Epitaph 7:43 6. Announcement 0:21 7. 21st Century Schizoid Man 8:05 8. The Court Of The Crimson King (Incomplete) 2:01 9. Announcement 0:16 10. A Man, A City 11:51 11. Announcement 0:29 12. Epitaph 7:40 13. Announcement 0:52 14. 21st Century Schizoid Man https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-04 14:05:56
Rozmiar: 381.98 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 4 - Live In Chesterfield, September 6, 1969: 1. 21st Century Schizoid Man 8:19 2. Drop In 6:36 3. Announcement 0:47 4. Epitaph 8:13 5. Get Thy Bearings 18:36 6. Announcement 1:23 7. I Talk To The Wind 5:11 CD 5 - Live In Chesterfield, September 6, 1969: 1. Announcement 0:50 2. The Court Of The Crimson King 7:09 3. Mantra 5:56 4. Travel Weary Capricorn 8:01 5. Improv 8:40 6. Mars 8:22 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-04 12:26:26
Rozmiar: 206.45 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Jeśli ktoś wyczekiwał, że w 2020 roku na rynku reedycji pojawi się jakiś prawdziwy ‘killer’ to bez wątpienia wiadomość, która dotarła do nas już jakiś czas temu spełniła te oczekiwania w co najmniej 200 %. No ale nie może być inaczej, jeśli jedna z najwybitniejszych płyt w historii muzyki zostaje wydana w wersji 26 (!!!) dyskowej. Album In The Court Of The Crimson King o którym już pisałem na naszym blogu nie wymaga żadnej rekomendacji. Powiedziano o nim chyba wszystko i nie sądzę, aby ktokolwiek, kto zagląda na Rockową płytotekę mógł go nie znać na pamięć. Dlatego zamiast filozofować od razu skupimy się na zawartości najnowszego wydawnictwa legendarnych – King Crimson. Właściwie box nazywać się będzie The Complete 1969 Recordings, ale ponieważ w tym roku zespół nagrał tylko jeden (debiutancki) album i tak wszystko w tym pudełku kręcić się będzie wokół jego zawartości. Oczywiście opisanie i przeanalizowanie całej zawartości boxu wymagało by co najmniej habilitacji, dlatego zerkniemy na wszystko w nieco bardziej powierzchowny i przystępny sposób. Zaznaczmy jednak od razu, że w zestawie mają się znaleźć WSZYSTKIE nagrania sesyjne oraz mixy (o jakich wiadomo że istnieją), komplet zachowanych rejestracji koncertowych i radiowych z 1969 roku oraz wybór nagrań z okresu przed wydaniem legendarnego debiutu. Wydawnictwo rozpoczynają albumy live. Na siedmiu dyskach zamieszczono wydawane już wcześniej w różnych seriach i konfiguracjach legendarne występy zespołu m.in. w Hyde Parku czy Fillmore West i East. Ponoć specjalnie dla tej edycji wykonano nowe masteringi i zgranie materiałów z nośników źródłowych, co zauważalnie poprawiło ich jakość. Kolejne pięć kompaktów do wszelkie warianty zasadniczego albumu. A więc zremasterowana wersja z 1969 roku, remixy z lat 2009 i 2019 oraz masa dodatków, zawartych w poprzednich edycjach. Wreszcie to co chyba najciekawsze, czyli ostatnie 7 dysków. Zawierają one na nowo zmiksowane do stereo wszystkie istniejące zapisy z sesji nagraniowej. Z jednej strony słuchanie np. 11 podejść do i Epitaph może być nieco nużące, ale z drugiej przecież wszyscy od zawsze marzymy, aby poznać jak najwięcej zachowanych outtake’ów naszych ukochanych zespołów. Dodatkowe dwie płyty audio to wybór na nowo zgranych i zremasterowanych nagrań zespołu Giles, Giles & Fripp z 1968 roku oraz CD z kapitalnymi rejestracjami dla Radia BBC (szkoda, że zachowało się ich tylko pięć). W pudełku znajdziemy jeszcze dwa DVD i cztery Blu-Raye – z masą nagrań zamieszczonych już na opisywanych kompaktach z tym, że podanych w innych formatach dźwiękowych (pliki stereo w wysokiej rozdzielczości, miksy przestrzenne w wielu wariantach, itp). Prawdziwą ucztą może okazać się nowy mix Stevena Wilsona wykonany w technologii Dolby Atmos (podobno solówki i mellotrony „krążą tam nad głową”, a instrumentalna sekcja w Moonchild, otrzymuje całkiem nową jakość). Posłuchamy – ocenimy. Całość zapakowano w pudło wielkości winylu, obok płyt zawierające oczywiście gruba 40-stronicowa książkę z wszelkimi informacjami i notkami o zamieszczonych w boxie nagraniach. Moją pierwszą reakcją na wieść o przygotowywanym zestawie była myśl: super, ale na pewno nie kupię, bo i tak nigdy nie będę słuchał. Ale że wydawnictwo dotyczy, kto wie czy nie najważniejszej płyty w historii rocka progresywnego powoli zaczynam się przełamywać. Paweł Nawara The complete audio history of one of the most important debut albums of all time is presented across 26 discs in this boxed set. Featuring a new Dolby Atmos mix by Steven Wilson, 6 CDs' worth of session material on CD & Blu-Ray for the first time (fully mixed by David Singleton), a further disc of newly compiled studio material, the box also includes the original studio album, every alternate take known to exist, every mix known to exist, all live recordings known to exist & a selection of pre/Crimson 1968 recordings. As with the previous seven boxed sets in the series, The Complete 1969 Recordings is housed in a vinyl sized box complete with a booklet featuring an introduction by Robert Fripp, notes about the source tapes from David Singleton, sleeve-notes by King Crimson biographer Sid Smith, previously unseen photos from the recordings sessions, additional memorabilia and a protective outer sleeve. Having done 5.1 Surround Sound mixes for both the 40th & 50th-anniversary editions of the album, Steven Wilson was able to take full advantage of the opportunities offered by Atmos mixing, allowing for far greater movement within the mix itself. As he put it: "I've definitely had a bit more fun with the Atmos mix, watch out for solos and mellotrons circling overhead!" While the improv section of 'Moonchild' is a particular beneficiary of this approach, the mix is very active, with plenty of ear-catching moments to offer to listeners. Likewise, significant work on the multi-track tapes was undertaken by David Singleton - who mixed all of the existing multi-track sessions recordings to stereo as well as running the single track CD length 'Let's Make a Hit Waxing' - from those same tapes. "Listening to the original recording sessions was astonishing. Time collapses and you are suddenly there in the studio with a young band, just starting out, as they experiment with recording their first album. It is not so much listening to a slick product, more witnessing a process. You are present at the birth.” ..::TRACK-LIST::.. CD 4 - Live In Chesterfield, September 6, 1969: 1. 21st Century Schizoid Man 8:19 2. Drop In 6:36 3. Announcement 0:47 4. Epitaph 8:13 5. Get Thy Bearings 18:36 6. Announcement 1:23 7. I Talk To The Wind 5:11 CD 5 - Live In Chesterfield, September 6, 1969: 1. Announcement 0:50 2. The Court Of The Crimson King 7:09 3. Mantra 5:56 4. Travel Weary Capricorn 8:01 5. Improv 8:40 6. Mars 8:22 https://www.youtube.com/watch?v=0EslOt4njQc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-04 12:22:41
Rozmiar: 519.40 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nowa, limitowana, europejska edycja jednej z pięciu (moim zdaniem) najlepszych progresywnych płyt z Niemiec, a z pewnością albumu najbardziej atmosferycznego!!! Wydany jesienią 1970 roku przez Vogue i trwający blisko 50 minut, jedyny album zespołu zawierał sześć rozbudowanych kompozycji, utrzymanych w mrocznym klimacie - w końcu nazwa zobowiązywała! Płytę charakteryzowało dość surowe, ale potężne, gęste brzmienie, całkiem chwytliwe melodie, dużo partii organów Hammonda, ostra rockowa gitara, nieco psychodelicznie brzmiące partie saksofonu i fletu. Jeśli ktoś lubi starego prog-rocka z lat 1969-1970, to nie może tego albumu pominąć! Oryginalny winyl w doskonałym stanie kosztuje około 2000 euro (!!!) ..::TRACK-LIST::.. 1. Highway 2. Willie the Fox 3. Found My Home 4. No. 4 5. Work Day 6. Vanity Fair ..::OBSADA::.. Michael 'Mick' Thierfelder - Voc Christian Felke - Sax & Flute Michael 'Mike' Kessler - Bass Reinhard 'Tammy' Grohe - Organ Michael 'Xner' Meixner - Lead Guitar Byally Braumann - Drums https://www.youtube.com/watch?v=BYsm-tfJIo8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-18 18:25:34
Rozmiar: 109.00 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nowa, limitowana, europejska edycja jednej z pięciu (moim zdaniem) najlepszych progresywnych płyt z Niemiec, a z pewnością albumu najbardziej atmosferycznego!!! Wydany jesienią 1970 roku przez Vogue i trwający blisko 50 minut, jedyny album zespołu zawierał sześć rozbudowanych kompozycji, utrzymanych w mrocznym klimacie - w końcu nazwa zobowiązywała! Płytę charakteryzowało dość surowe, ale potężne, gęste brzmienie, całkiem chwytliwe melodie, dużo partii organów Hammonda, ostra rockowa gitara, nieco psychodelicznie brzmiące partie saksofonu i fletu. Jeśli ktoś lubi starego prog-rocka z lat 1969-1970, to nie może tego albumu pominąć! Oryginalny winyl w doskonałym stanie kosztuje około 2000 euro (!!!) ..::TRACK-LIST::.. 1. Highway 2. Willie the Fox 3. Found My Home 4. No. 4 5. Work Day 6. Vanity Fair ..::OBSADA::.. Michael 'Mick' Thierfelder - Voc Christian Felke - Sax & Flute Michael 'Mike' Kessler - Bass Reinhard 'Tammy' Grohe - Organ Michael 'Xner' Meixner - Lead Guitar Byally Braumann - Drums https://www.youtube.com/watch?v=BYsm-tfJIo8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-18 18:20:11
Rozmiar: 314.50 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. To wspaniałe wydawnictwo przygotowano dla uczczenia 40. rocznicy powstania zespołu. Pięknie wydany zestaw zawiera 21 CD (zremasterowanych i opakowanych jak LP), 36-stronicową książeczkę z historią zespołu i szczegółowymi opisami każdego albumu oraz 32-stronicową książkę ze wspomnieniami Manfreda, anegdotami i plakatem przedstawiającym aktualny skład zespołu. Atrakcją jest bez wątpienia album 'Live In Ersingen' zarejestrowany 22 lipca 2011r. z nowym wokalistą Robertem Hartem oraz kompilacja 'Leftovers' zawierająca przebojowe single, nie publikowane wcześniej nagrania oraz rarytasy. Nakład zestawu jest limitowany! 'The good earth' jest przyzwoitym i bardzo progresywnym albumem, ale pod względem jakości ustępuje takim albumom jak 'Solar fire' i 'The roaring silence'. Wykonanie jest wzorowe, ale patrząc z perspektywy czasu, wybór materiału jest słabszy, niż można się spodziewać po tym znakomitym zespole. ..::TRACK-LIST::.. CD 5 - The Good Earth (1974): 1. Give Me The Good Earth 8:29 2. Launching Place 5:52 3. I'll Be Gone 3:42 4. Earth Hymn 6:21 5. Sky High 5:16 6. Be Not Too Hard 4:13 7. Earth Hymn (Part 2) 4:14 ..::OBSADA::.. Guitar, Vocals - Mick Rogers Keyboards - Manfred Mann Drums [Fibes] - Chris Slade Bass Guitar - Colin Pattenden https://www.youtube.com/watch?v=HqFfA1rZ7XU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-16 19:58:16
Rozmiar: 89.38 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. To wspaniałe wydawnictwo przygotowano dla uczczenia 40. rocznicy powstania zespołu. Pięknie wydany zestaw zawiera 21 CD (zremasterowanych i opakowanych jak LP), 36-stronicową książeczkę z historią zespołu i szczegółowymi opisami każdego albumu oraz 32-stronicową książkę ze wspomnieniami Manfreda, anegdotami i plakatem przedstawiającym aktualny skład zespołu. Atrakcją jest bez wątpienia album 'Live In Ersingen' zarejestrowany 22 lipca 2011r. z nowym wokalistą Robertem Hartem oraz kompilacja 'Leftovers' zawierająca przebojowe single, nie publikowane wcześniej nagrania oraz rarytasy. Nakład zestawu jest limitowany! 'The good earth' jest przyzwoitym i bardzo progresywnym albumem, ale pod względem jakości ustępuje takim albumom jak 'Solar fire' i 'The roaring silence'. Wykonanie jest wzorowe, ale patrząc z perspektywy czasu, wybór materiału jest słabszy, niż można się spodziewać po tym znakomitym zespole. ..::TRACK-LIST::.. CD 5 - The Good Earth (1974): 1. Give Me The Good Earth 8:29 2. Launching Place 5:52 3. I'll Be Gone 3:42 4. Earth Hymn 6:21 5. Sky High 5:16 6. Be Not Too Hard 4:13 7. Earth Hymn (Part 2) 4:14 ..::OBSADA::.. Guitar, Vocals - Mick Rogers Keyboards - Manfred Mann Drums [Fibes] - Chris Slade Bass Guitar - Colin Pattenden https://www.youtube.com/watch?v=HqFfA1rZ7XU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-16 19:55:24
Rozmiar: 237.78 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Album taki jak 'The Overview' mógł nagrać tylko Steven Wilson. Wydawnictwo jest bez wątpienia jednym z najbardziej unikatowych albumów 2025 roku. Do odsłuchu zalecam słuchawki oraz otwarty umysł... Trzeba przyznać, że Steven Wilson ma nosa do wyszukiwania intrygujących tematów, mających stanowić punkt wyjścia do tworzenia wraz z artystycznymi kompanami muzyczno-słowno-graficznych concept-albumów. Tym razem postanowił na swój sposób zinterpretować niezwykłe zjawisko „efektu oglądu”, czy też „kosmicznej euforii”, a więc wyjątkowego mentalno-percepcyjnego stanu, jakiego doświadczają niektórzy astronauci, obserwując Ziemię z dużej odległości w czasie rzeczywistym. Trudno o bardziej podatny interpretacyjnie grunt dla muzyka tak świadomie przez lata inspirującego się space-rockiem i muzyką elektroniczną, i tak doświadczonego w kreowaniu specyficznymi środkami estetyki przywołującej kosmiczne skojarzenia. A gdyby jeszcze dodać, że podjęta tematyka została wpisana na „The Overview” w powracającą po latach, sprawdzoną progrockową formułę, to łatwo o wniosek, że Wilson tworząc materiał na nową płytę musiał czuć się jak ryba w wodzie. Czy sprzyjające okoliczności jednak wystarczyły, by stworzyć muzykę nie tylko atrakcyjną dziś, ale i będącą w stanie pozostać taką na dużo dłużej? Album został rozpisany na dwie około dwudziestominutowe części. Pierwszej suicie, zatytułowanej „Objects Outlive Us”, bliżej do najbardziej klasycznych rozwiązań rocka progresywnego. Oparta na schematycznym dramaturgicznym wzorze, z obowiązkowymi typowo progrockowymi paralelizmami, tutaj polega tak na ogranych elementach, jak i składowych mających wyraźniejszy wpływ na charakter całości. Mamy więc tradycyjne „fabularne” opowieści wokalne (co ciekawe, jedna z nich obdarzona jest tekstem Andy’ego Partridge’a z XTC), mamy również dość wyświechtane partie instrumentalne na zasadzie basowo-gitarowych riffów czy tradycyjne już dla „progresywnego” Wilsona nawiązania do specyficznej melodyki Mahavishnu Orchestra. Tym, co jednak zwraca szczególnie uwagę i wpływa na niełatwy, nieoczywisty odbiór kompozycji, są monotonne, niemelodyjne, wielogłosowe, rwane melodeklamacje, przywołujące oczywiste skojarzenia z podobnymi akcentami obecnymi na „Tales From Topografic Oceans” Yes, czy nieco dalsze – z dokonaniami Philipa Glassa. O ile pierwsza kompozycja jako całość sprawia wrażenie czegoś w rodzaju kosmicznego traktatu filozoficznego, o tyle tytułowa „The Overview”, to już penetracja kosmicznych przestworzy w pełnej krasie. Więcej tu elektroniki, mniej gitar, więcej przestrzeni i klimatu, mniej wirtuozerii. Astronautyczne reminiscencje „Astronomy Domine” wprowadzają w podszyty elektroniką traktat o rozmaitych galaktykach i ich parametrach, by po chwili otworzyć przestrzeń dla iście Gilmourowskiej ballady. W drugiej połowie utworu robi się ciekawiej: „Infinity Measured” to przebogaty aranżacyjnie fragment chyba najtrafniej oddający cechy owej „kosmicznej euforii”, natomiast następująca po nim koda płyty („Permanence”) to przestrzenna syntezatorowo-saksofonowa, ascetyczna wręcz, miniatura przywołująca klimaty ambientów Briana Eno czy Harolda Budda. Steven Wilson, tak dobrze kojarzony z aranżacyjną, foniczną drobiazgowością, na całej płycie oferuje całą gamę niespodzianek, by wspomnieć choćby jedynie charakterystyczne rwane szarpnięcia strun telecastera przewijające się przez całe „Objects Outlive Us” czy obecne na całym albumie moduły wydobywane z syntezatora ARP 2600. Jak zwykle, starannie dobrał też instrumentalistów ucieleśniających jego bogate wizje – szczególne wspomnienie należy się tu Russellowi Holzmanowi (synowi klawiszowca Adama Holzmana), który jako trzydziestoletni muzyk, będący dotąd przede wszystkim perkusyjną postacią social-medialną, wyczynia rytmiczne cuda w pierwszej suicie. Litania pochwał formy, którą przyjął i wypełnił Wilson na nowej płycie, jej interesujących składowych, tak konstrukcyjnych, jak i pełniących funkcję instrumentalnych środków wyrazu, mogłaby trwać w najlepsze, choć ostatecznie łatwo w obliczu tego bogactwa o dość gorzką refleksję. Czy aby artysta nie zapędził się do punktu, w którym zaczyna w pewnym sensie uprawiać już sztukę dla sztuki? Muzykę brzmiącą wspaniale, intrygującą środkami, ale być może nie dość mocno grającą na emocjach. Już w przypadku poprzedniej płyty „The Harmony Codex” wyrażałem obawy, czy audiotechniczne ambicje i niezaprzeczalne zdolności Wilsona nie wezmą góry nad muzyką samą w sobie – i tu owa wizja wydaje się spełniać jeszcze bardziej. O ile bowiem „The Overview” bez zastanowienia można określić mianem progresywnej audiofilskiej kosmicznej podróży, o tyle obawiam się, że podróż ta, wśród zapierających dech międzygwiezdnych ekspozycji, może kończyć się wrażeniem pewnej pustki. Trochę brakuje mi pewnego punktu zaczepienia na tym albumie, akcentu, który pomógłby tej muzyce bronić się po dłuższym czasie. Brakuje jakiejś magicznej iskry, świetnej uzależniającej melodii, porywającej piosenki. Pewnej specyficznej głębi, która w przeszłości sprawiała, że swoimi pomysłami Wilson kupował moją uwagę i estymę niezwykle łatwo, wręcz instynktownie. „The Overview”, choć jest kolejnym godnym pochwał dowodem na artystyczną bezkompromisowość Stevena Wilsona, to jednak może razić brakiem pewnej kosmicznej siły, o której artysta zdaje się pomału zapominać. Przemysław Stochmal ..::TRACK-LIST::.. 1. OBJECTS OUTLIVE US (23.17) - No Monkey’s Paw - The Buddha Of The Modern Age - Objects: Meanwhile - The Cicerones - Ark - Cosmic Sons Of Toil - No Ghost On The Moor - Heat Death Of The Universe 2. THE OVERVIEW (18.27) - Perspective - A Beautiful Infinity I - Borrowed Atoms - A Beautiful Infinity II - Infinity Measured In Moments - Permanence ..::OBSADA::.. Steven Wilson - Vocals, guitars, keyboards, sampler, bass, percussion, programming, strings, piano Adam Holzman - Keyboards, mellotron, Hammond organ, piano, modular synth, Rhodes piano Randy McStine - Guitars, sound design, FX, backing vocals, harmony vocals Craig Blundell - Drums Russell Holzman - Drums Theo Travis - Sax, ambient flutes Niko Tsonev - Guitar solo on 'A Beautiful Infinity I' Andy Partridge - Voices Rotem Wilson - Voices https://www.youtube.com/watch?v=OIXs9dJlVEc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-30 08:49:07
Rozmiar: 95.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Album taki jak 'The Overview' mógł nagrać tylko Steven Wilson. Wydawnictwo jest bez wątpienia jednym z najbardziej unikatowych albumów 2025 roku. Do odsłuchu zalecam słuchawki oraz otwarty umysł... Trzeba przyznać, że Steven Wilson ma nosa do wyszukiwania intrygujących tematów, mających stanowić punkt wyjścia do tworzenia wraz z artystycznymi kompanami muzyczno-słowno-graficznych concept-albumów. Tym razem postanowił na swój sposób zinterpretować niezwykłe zjawisko „efektu oglądu”, czy też „kosmicznej euforii”, a więc wyjątkowego mentalno-percepcyjnego stanu, jakiego doświadczają niektórzy astronauci, obserwując Ziemię z dużej odległości w czasie rzeczywistym. Trudno o bardziej podatny interpretacyjnie grunt dla muzyka tak świadomie przez lata inspirującego się space-rockiem i muzyką elektroniczną, i tak doświadczonego w kreowaniu specyficznymi środkami estetyki przywołującej kosmiczne skojarzenia. A gdyby jeszcze dodać, że podjęta tematyka została wpisana na „The Overview” w powracającą po latach, sprawdzoną progrockową formułę, to łatwo o wniosek, że Wilson tworząc materiał na nową płytę musiał czuć się jak ryba w wodzie. Czy sprzyjające okoliczności jednak wystarczyły, by stworzyć muzykę nie tylko atrakcyjną dziś, ale i będącą w stanie pozostać taką na dużo dłużej? Album został rozpisany na dwie około dwudziestominutowe części. Pierwszej suicie, zatytułowanej „Objects Outlive Us”, bliżej do najbardziej klasycznych rozwiązań rocka progresywnego. Oparta na schematycznym dramaturgicznym wzorze, z obowiązkowymi typowo progrockowymi paralelizmami, tutaj polega tak na ogranych elementach, jak i składowych mających wyraźniejszy wpływ na charakter całości. Mamy więc tradycyjne „fabularne” opowieści wokalne (co ciekawe, jedna z nich obdarzona jest tekstem Andy’ego Partridge’a z XTC), mamy również dość wyświechtane partie instrumentalne na zasadzie basowo-gitarowych riffów czy tradycyjne już dla „progresywnego” Wilsona nawiązania do specyficznej melodyki Mahavishnu Orchestra. Tym, co jednak zwraca szczególnie uwagę i wpływa na niełatwy, nieoczywisty odbiór kompozycji, są monotonne, niemelodyjne, wielogłosowe, rwane melodeklamacje, przywołujące oczywiste skojarzenia z podobnymi akcentami obecnymi na „Tales From Topografic Oceans” Yes, czy nieco dalsze – z dokonaniami Philipa Glassa. O ile pierwsza kompozycja jako całość sprawia wrażenie czegoś w rodzaju kosmicznego traktatu filozoficznego, o tyle tytułowa „The Overview”, to już penetracja kosmicznych przestworzy w pełnej krasie. Więcej tu elektroniki, mniej gitar, więcej przestrzeni i klimatu, mniej wirtuozerii. Astronautyczne reminiscencje „Astronomy Domine” wprowadzają w podszyty elektroniką traktat o rozmaitych galaktykach i ich parametrach, by po chwili otworzyć przestrzeń dla iście Gilmourowskiej ballady. W drugiej połowie utworu robi się ciekawiej: „Infinity Measured” to przebogaty aranżacyjnie fragment chyba najtrafniej oddający cechy owej „kosmicznej euforii”, natomiast następująca po nim koda płyty („Permanence”) to przestrzenna syntezatorowo-saksofonowa, ascetyczna wręcz, miniatura przywołująca klimaty ambientów Briana Eno czy Harolda Budda. Steven Wilson, tak dobrze kojarzony z aranżacyjną, foniczną drobiazgowością, na całej płycie oferuje całą gamę niespodzianek, by wspomnieć choćby jedynie charakterystyczne rwane szarpnięcia strun telecastera przewijające się przez całe „Objects Outlive Us” czy obecne na całym albumie moduły wydobywane z syntezatora ARP 2600. Jak zwykle, starannie dobrał też instrumentalistów ucieleśniających jego bogate wizje – szczególne wspomnienie należy się tu Russellowi Holzmanowi (synowi klawiszowca Adama Holzmana), który jako trzydziestoletni muzyk, będący dotąd przede wszystkim perkusyjną postacią social-medialną, wyczynia rytmiczne cuda w pierwszej suicie. Litania pochwał formy, którą przyjął i wypełnił Wilson na nowej płycie, jej interesujących składowych, tak konstrukcyjnych, jak i pełniących funkcję instrumentalnych środków wyrazu, mogłaby trwać w najlepsze, choć ostatecznie łatwo w obliczu tego bogactwa o dość gorzką refleksję. Czy aby artysta nie zapędził się do punktu, w którym zaczyna w pewnym sensie uprawiać już sztukę dla sztuki? Muzykę brzmiącą wspaniale, intrygującą środkami, ale być może nie dość mocno grającą na emocjach. Już w przypadku poprzedniej płyty „The Harmony Codex” wyrażałem obawy, czy audiotechniczne ambicje i niezaprzeczalne zdolności Wilsona nie wezmą góry nad muzyką samą w sobie – i tu owa wizja wydaje się spełniać jeszcze bardziej. O ile bowiem „The Overview” bez zastanowienia można określić mianem progresywnej audiofilskiej kosmicznej podróży, o tyle obawiam się, że podróż ta, wśród zapierających dech międzygwiezdnych ekspozycji, może kończyć się wrażeniem pewnej pustki. Trochę brakuje mi pewnego punktu zaczepienia na tym albumie, akcentu, który pomógłby tej muzyce bronić się po dłuższym czasie. Brakuje jakiejś magicznej iskry, świetnej uzależniającej melodii, porywającej piosenki. Pewnej specyficznej głębi, która w przeszłości sprawiała, że swoimi pomysłami Wilson kupował moją uwagę i estymę niezwykle łatwo, wręcz instynktownie. „The Overview”, choć jest kolejnym godnym pochwał dowodem na artystyczną bezkompromisowość Stevena Wilsona, to jednak może razić brakiem pewnej kosmicznej siły, o której artysta zdaje się pomału zapominać. Przemysław Stochmal ..::TRACK-LIST::.. 1. OBJECTS OUTLIVE US (23.17) - No Monkey’s Paw - The Buddha Of The Modern Age - Objects: Meanwhile - The Cicerones - Ark - Cosmic Sons Of Toil - No Ghost On The Moor - Heat Death Of The Universe 2. THE OVERVIEW (18.27) - Perspective - A Beautiful Infinity I - Borrowed Atoms - A Beautiful Infinity II - Infinity Measured In Moments - Permanence ..::OBSADA::.. Steven Wilson - Vocals, guitars, keyboards, sampler, bass, percussion, programming, strings, piano Adam Holzman - Keyboards, mellotron, Hammond organ, piano, modular synth, Rhodes piano Randy McStine - Guitars, sound design, FX, backing vocals, harmony vocals Craig Blundell - Drums Russell Holzman - Drums Theo Travis - Sax, ambient flutes Niko Tsonev - Guitar solo on 'A Beautiful Infinity I' Andy Partridge - Voices Rotem Wilson - Voices https://www.youtube.com/watch?v=OIXs9dJlVEc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-30 08:44:48
Rozmiar: 229.67 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Droga kariery Steve’a Hacketta ostatnich dwóch dekad zdecydowanie imponuje względem solowych poczynań jego kolegów z Genesis. Aktywność wydawnicza, wspierana jak tylko można aktywnością koncertową, a przede wszystkim jej artystyczne przymioty zdradzające niezwykłą kulturową otwartość gitarzysty, nie mają sobie równych wśród dokonań członków klasycznego składu progrockowej legendy. Z każdą kolejną publikacją studyjną pojawia się jednak pewien przesyt. Bo o ile Hackett, nie musząc udowadniać swojego artystycznego kosmopolityzmu, wciąż ambitnie decyduje się, aby dawać jemu wyraz, o tyle wydaje się w tym kontekście trochę kręcić w kółko. Nie inaczej jest i tym razem. Godne podziwu wycieczki pomiędzy Prokofiewem, rdzenną muzyką afrykańską czy akcentami z odległych Chin i Uzbekistanu, to właściwie narzędzie charakterystycznej dla Hacketta gry kontrastami. Tradycyjnie dla siebie zestawia on egzotyczną rytmikę z klasyczną melancholią, czerpiące z nastroju horrorów harmonie z piosenkami opartymi na popowej melodyce, pełne rytmicznych akrobacji riffy ze ściskającymi w dołku romantycznymi solówkami, i tak dalej, i tak dalej… I chociaż, również tradycyjnie, można z tego niezwykłego tygla wydobyć kilka całkiem wartościowych momentów, to całościowo album jawi się jako kolejna płyta Steve’a Hacketta mocno kojarząca się w ogóle i w szczególe z poprzednimi jego krążkami. Co gorsza, powielanie kalek, w całym tym bogactwie wpływów wyglądających wręcz paradoksalnie, nie jest bynajmniej największym grzechem albumu. Bo jakimkolwiek szacunkiem nie darzyć by muzyki tak świetnie wyprodukowanej i tak niezwykle międzykulturowej, mimo tej jej wtórności, to jednak nie sposób zadowolić się aktualnym podejściem Hacketta do linii melodycznych, a konkretniej do tego, co jest śpiewane. Atrakcyjność i rozmach instrumentalny „Surrender Of Silence” w przykry sposób dewaluowane są przez mierność, a wręcz banalność niemal każdej linii napisanej z myślą o śpiewaniu tekstu. Czy to Hackett solo, czy wraz z Amandą Lehmann, czy też Nad Sylvan użyczający głosu w jednej kompozycji – każda z tych wokalnych kombinacji mierzy się z materią doprawdy niegodną kompozytorskiego kunsztu Steve’a Hacketta. Śpiewane partie na tym albumie to kalka wytarta, błaha i zadziwiająco nużąca. A wspomniane wartościowe momenty albumu? Nadmieńmy choćby demoniczne intro „The Devil’s Cathedral”, w którym dialog organów kościelnych z saksofonem robi całkiem przekonujące wrażenie, ale to, co po nim, jeszcze dziesięć-piętnaście lat temu brzmiałoby z pewnością bardziej odpowiednio diabolicznie. Wśród Hackettowskiej krainy łagodności wyróżnia się zaś stanowiący właściwy finał albumu utwór „Scorched Earth” – skonstruowany, zaaranżowany w sposób, wydawałoby się, zaskakująco naturalny, pozbawiony tak charakterystycznych dla albumu eklektycznych ambicji, a w dodatku z linią melodyczną Hacketta-wokalisty wyjątkowo nie pozostawiającą mizernego wrażenia. Pewne środki modelowania kolorowego muzycznego uniwersum Steve’a Hacketta niestety wyraźnie się stępiły, co wielokrotnie może nieco uwierać przy prezentacjach tego niemal godzinnego materiału. Niemniej, po raz kolejny wypada pochwalić wydawniczą regularność siedemdziesięciojednoletniego już gitarzysty, a przede wszystkim jego wciąż bujne artystyczne ambicje. Ich realizacja bez wątpienia w pełni legitymizuje i usprawiedliwia jego retrospektywne podróże w działalności koncertowej – Steve Hackett to artysta tyleż sentymentalny, co nowoczesny – i za to go kochamy. Przemysław Stochmal I think this is Steve’s 28th studio album, which is probably more than the combined output of those he left in Genesis, but although I saw him play earlier this year none of this material was featured as he was touring his highly popular Genesis Revisited shows. So, when it comes to prog he has two back catalogues that are very different, while he is still releasing new and wonderful music even though he is now in his seventies. Over the last 40+ years he has released music from many different styles, being one of the few prog musicians to go the whole hog and write and record classical music, and he can play solo acoustic classical performances as well as standing in front of an electric band, and in many ways this album is a coming together of his past while also looking in new directions. He provides nylon, steel string & 12-string guitars, oud, charango, sitar, harmonica, and vocals, and is joined by one of his touring line-ups with Roger King (keyboards, programming & orchestral arrangements), Rob Townsend (saxophone, clarinet), Jonas Reingold (bass), Nad Sylvan (vocals) and Craig Blundell (drums) while he has also brought in additional musicians which includes two more drummers in Phil Ehart (Kansas) and Nick D’Virgilio (Spock’s Beard etc). Musically he is moving through tribal, New Age, classical and prog, but surely the whole album should be deemed as progressive as he is truly pushing boundaries and mixing and blending styles together to create something which is vital and hugely impressive. Many old progheads, like me, will have a strong fondness for his early solo albums as they were released when we were teenagers and had a massive impact on us. However, unlike many of his contemporaries from back then he has continued to tour and record incessantly, and his current output is to the same high standard as it has always been. When asked my favourite period of Genesis, I always give the same answer, Hackett (as opposed to the normal Gabriel or Collins) and there is no doubt that he has continued to develop and deliver even since leaving that entity. Listen to his music with an open mind and discover that Hackett is still pushing himself and his followers yet even though he keeps moving this is always identifiable and part of his canon as opposed to being removed. One never knows what to expect from his albums, except they will always be sheer class, and this is no exception. Kev Rowland After the peaceful acoustic release "Under a Mediterranean Sky", Steve Hackett is back on his electric formula mode. He is with long-time musicians, Roger King on keys, and orchestral arrangements, and Rob Townsend on sax. The drum parts are split up between 3 drummers. Jonas Reingold is on most of the tracks on bass. The first track is instrumental and sounds like a movie score for an action hero film. The song "Natalia" is Russian music with some well-known passages done in collaboration with his wife. Steve is singing with some opera singing and orchestral arrangements. Again you can hear an action movie in the instrumental section. Then it has some tasty and authentic violin playing. "Relaxation Music For Sharks" has some intriguing special effect intro before the drums of Nick D'Virgilio kick-off to bring the song to a faster pace. Steve is getting loose on his guitar playing. Not too relaxing, but it's for sharks! "Wingbeats" has some African beats and singing that is not too far from what Peter Gabriel made with his band. There are some tribal drums but adding the guitar, it's done in a Hackett style. "The Devil's Cathedral" has a horror atmosphere with the dark organ playing of Roger King all this embellished with some orchestral arrangements. "Held in the Shadows is a love song dedicated to Steve's wife. It's romantic but with a kick of Rock! I enjoy the heavy parts that are in contrast to the beginning. "Shanghai To Samarkand" put us now in the oriental part of the world where classical music meets world music, the music doing most of the talking here. When the Kansas drummer arrives, we are in a more familiar Hackett style before going back to the world music beat. "Fox Tango" Steve is getting loose again with his Gibson guitar which reminds me in some specific passages of Brian May. "Day of the Dead" is another horror-inspired movie now a Mexican one. "Scorched Earth" is a warning song to save the earth from destruction. It's a beautiful song that has a clear and intentional lighter mood. I enjoyed the orchestral arrangements here. It ends with a short and peaceful song with some lovely guitar parts of Steve showing his love for classical music. As much as I still rave for Steve Hackett's first albums, He has improved a lot in his songwriting style surpassing the Genesis influence with some fusion music that brings more variety and textures to his music. rdtprog ..::TRACK-LIST::.. 1. The Obliterati (2:17) 2. Natalia (6:17) 3. Relaxation Music for Sharks (feat. Feeding Frenzy) (4:36) 4. Wingbeats (5:20) 5. The Devil's Cathedral (6:31) 6. Held in the Shadows (6:20) 7. Shanghai to Samarkand (8:27) 8. Fox's Tango (4:21) 9. Day of the Dead (6:25) 10. Scorched Earth (6:03) 11. Esperanza (1:04) ..::OBSADA::.. Steve Hackett - nylon, steel string & 12-string guitars, oud, charango, sitar, harmonica, vocals, co-producer With: Roger King - keyboards, programming & orchestral arrangements Rob Townsend - saxophone, clarinet Jonas Reingold - bass Nad Sylvan - vocals Craig Blundell - drums And: Phil Ehart - drums Nick D'Virgilio - drums Amanda Lehmann - vocals Durga - vocals Lorelei McBroom - vocals Christine Townsend - violin, viola Malik Mansurov - tar Sodirkhon Ubaidulloev - dutar https://www.youtube.com/watch?v=ZbW9tCJ9Snc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-16 12:07:28
Rozmiar: 133.97 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Droga kariery Steve’a Hacketta ostatnich dwóch dekad zdecydowanie imponuje względem solowych poczynań jego kolegów z Genesis. Aktywność wydawnicza, wspierana jak tylko można aktywnością koncertową, a przede wszystkim jej artystyczne przymioty zdradzające niezwykłą kulturową otwartość gitarzysty, nie mają sobie równych wśród dokonań członków klasycznego składu progrockowej legendy. Z każdą kolejną publikacją studyjną pojawia się jednak pewien przesyt. Bo o ile Hackett, nie musząc udowadniać swojego artystycznego kosmopolityzmu, wciąż ambitnie decyduje się, aby dawać jemu wyraz, o tyle wydaje się w tym kontekście trochę kręcić w kółko. Nie inaczej jest i tym razem. Godne podziwu wycieczki pomiędzy Prokofiewem, rdzenną muzyką afrykańską czy akcentami z odległych Chin i Uzbekistanu, to właściwie narzędzie charakterystycznej dla Hacketta gry kontrastami. Tradycyjnie dla siebie zestawia on egzotyczną rytmikę z klasyczną melancholią, czerpiące z nastroju horrorów harmonie z piosenkami opartymi na popowej melodyce, pełne rytmicznych akrobacji riffy ze ściskającymi w dołku romantycznymi solówkami, i tak dalej, i tak dalej… I chociaż, również tradycyjnie, można z tego niezwykłego tygla wydobyć kilka całkiem wartościowych momentów, to całościowo album jawi się jako kolejna płyta Steve’a Hacketta mocno kojarząca się w ogóle i w szczególe z poprzednimi jego krążkami. Co gorsza, powielanie kalek, w całym tym bogactwie wpływów wyglądających wręcz paradoksalnie, nie jest bynajmniej największym grzechem albumu. Bo jakimkolwiek szacunkiem nie darzyć by muzyki tak świetnie wyprodukowanej i tak niezwykle międzykulturowej, mimo tej jej wtórności, to jednak nie sposób zadowolić się aktualnym podejściem Hacketta do linii melodycznych, a konkretniej do tego, co jest śpiewane. Atrakcyjność i rozmach instrumentalny „Surrender Of Silence” w przykry sposób dewaluowane są przez mierność, a wręcz banalność niemal każdej linii napisanej z myślą o śpiewaniu tekstu. Czy to Hackett solo, czy wraz z Amandą Lehmann, czy też Nad Sylvan użyczający głosu w jednej kompozycji – każda z tych wokalnych kombinacji mierzy się z materią doprawdy niegodną kompozytorskiego kunsztu Steve’a Hacketta. Śpiewane partie na tym albumie to kalka wytarta, błaha i zadziwiająco nużąca. A wspomniane wartościowe momenty albumu? Nadmieńmy choćby demoniczne intro „The Devil’s Cathedral”, w którym dialog organów kościelnych z saksofonem robi całkiem przekonujące wrażenie, ale to, co po nim, jeszcze dziesięć-piętnaście lat temu brzmiałoby z pewnością bardziej odpowiednio diabolicznie. Wśród Hackettowskiej krainy łagodności wyróżnia się zaś stanowiący właściwy finał albumu utwór „Scorched Earth” – skonstruowany, zaaranżowany w sposób, wydawałoby się, zaskakująco naturalny, pozbawiony tak charakterystycznych dla albumu eklektycznych ambicji, a w dodatku z linią melodyczną Hacketta-wokalisty wyjątkowo nie pozostawiającą mizernego wrażenia. Pewne środki modelowania kolorowego muzycznego uniwersum Steve’a Hacketta niestety wyraźnie się stępiły, co wielokrotnie może nieco uwierać przy prezentacjach tego niemal godzinnego materiału. Niemniej, po raz kolejny wypada pochwalić wydawniczą regularność siedemdziesięciojednoletniego już gitarzysty, a przede wszystkim jego wciąż bujne artystyczne ambicje. Ich realizacja bez wątpienia w pełni legitymizuje i usprawiedliwia jego retrospektywne podróże w działalności koncertowej – Steve Hackett to artysta tyleż sentymentalny, co nowoczesny – i za to go kochamy. Przemysław Stochmal I think this is Steve’s 28th studio album, which is probably more than the combined output of those he left in Genesis, but although I saw him play earlier this year none of this material was featured as he was touring his highly popular Genesis Revisited shows. So, when it comes to prog he has two back catalogues that are very different, while he is still releasing new and wonderful music even though he is now in his seventies. Over the last 40+ years he has released music from many different styles, being one of the few prog musicians to go the whole hog and write and record classical music, and he can play solo acoustic classical performances as well as standing in front of an electric band, and in many ways this album is a coming together of his past while also looking in new directions. He provides nylon, steel string & 12-string guitars, oud, charango, sitar, harmonica, and vocals, and is joined by one of his touring line-ups with Roger King (keyboards, programming & orchestral arrangements), Rob Townsend (saxophone, clarinet), Jonas Reingold (bass), Nad Sylvan (vocals) and Craig Blundell (drums) while he has also brought in additional musicians which includes two more drummers in Phil Ehart (Kansas) and Nick D’Virgilio (Spock’s Beard etc). Musically he is moving through tribal, New Age, classical and prog, but surely the whole album should be deemed as progressive as he is truly pushing boundaries and mixing and blending styles together to create something which is vital and hugely impressive. Many old progheads, like me, will have a strong fondness for his early solo albums as they were released when we were teenagers and had a massive impact on us. However, unlike many of his contemporaries from back then he has continued to tour and record incessantly, and his current output is to the same high standard as it has always been. When asked my favourite period of Genesis, I always give the same answer, Hackett (as opposed to the normal Gabriel or Collins) and there is no doubt that he has continued to develop and deliver even since leaving that entity. Listen to his music with an open mind and discover that Hackett is still pushing himself and his followers yet even though he keeps moving this is always identifiable and part of his canon as opposed to being removed. One never knows what to expect from his albums, except they will always be sheer class, and this is no exception. Kev Rowland After the peaceful acoustic release "Under a Mediterranean Sky", Steve Hackett is back on his electric formula mode. He is with long-time musicians, Roger King on keys, and orchestral arrangements, and Rob Townsend on sax. The drum parts are split up between 3 drummers. Jonas Reingold is on most of the tracks on bass. The first track is instrumental and sounds like a movie score for an action hero film. The song "Natalia" is Russian music with some well-known passages done in collaboration with his wife. Steve is singing with some opera singing and orchestral arrangements. Again you can hear an action movie in the instrumental section. Then it has some tasty and authentic violin playing. "Relaxation Music For Sharks" has some intriguing special effect intro before the drums of Nick D'Virgilio kick-off to bring the song to a faster pace. Steve is getting loose on his guitar playing. Not too relaxing, but it's for sharks! "Wingbeats" has some African beats and singing that is not too far from what Peter Gabriel made with his band. There are some tribal drums but adding the guitar, it's done in a Hackett style. "The Devil's Cathedral" has a horror atmosphere with the dark organ playing of Roger King all this embellished with some orchestral arrangements. "Held in the Shadows is a love song dedicated to Steve's wife. It's romantic but with a kick of Rock! I enjoy the heavy parts that are in contrast to the beginning. "Shanghai To Samarkand" put us now in the oriental part of the world where classical music meets world music, the music doing most of the talking here. When the Kansas drummer arrives, we are in a more familiar Hackett style before going back to the world music beat. "Fox Tango" Steve is getting loose again with his Gibson guitar which reminds me in some specific passages of Brian May. "Day of the Dead" is another horror-inspired movie now a Mexican one. "Scorched Earth" is a warning song to save the earth from destruction. It's a beautiful song that has a clear and intentional lighter mood. I enjoyed the orchestral arrangements here. It ends with a short and peaceful song with some lovely guitar parts of Steve showing his love for classical music. As much as I still rave for Steve Hackett's first albums, He has improved a lot in his songwriting style surpassing the Genesis influence with some fusion music that brings more variety and textures to his music. rdtprog ..::TRACK-LIST::.. 1. The Obliterati (2:17) 2. Natalia (6:17) 3. Relaxation Music for Sharks (feat. Feeding Frenzy) (4:36) 4. Wingbeats (5:20) 5. The Devil's Cathedral (6:31) 6. Held in the Shadows (6:20) 7. Shanghai to Samarkand (8:27) 8. Fox's Tango (4:21) 9. Day of the Dead (6:25) 10. Scorched Earth (6:03) 11. Esperanza (1:04) ..::OBSADA::.. Steve Hackett - nylon, steel string & 12-string guitars, oud, charango, sitar, harmonica, vocals, co-producer With: Roger King - keyboards, programming & orchestral arrangements Rob Townsend - saxophone, clarinet Jonas Reingold - bass Nad Sylvan - vocals Craig Blundell - drums And: Phil Ehart - drums Nick D'Virgilio - drums Amanda Lehmann - vocals Durga - vocals Lorelei McBroom - vocals Christine Townsend - violin, viola Malik Mansurov - tar Sodirkhon Ubaidulloev - dutar https://www.youtube.com/watch?v=ZbW9tCJ9Snc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-16 12:03:59
Rozmiar: 351.80 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. WIZRD: Formed Trondheim, Norway, 2018. Since then based in Oslo. The band was originally envisioned at the Jazz Conservatory in Trondheim by bassist and vocalist Hallvard GAARDLØS who enlisted the help of two of his fellow students at the Conservatory to form a band with a view to the trio performing at his graduating exam. The trio played several songs at the exam, including some which eventually ended up on the band's debut album. Although formed as a guitar/bass/drums three-piece in early 2018, Vegard Lien BJERKAN joined on keys very soon after the band's initial formation, and the completed line-up consisted of four excellent musicians who were already members of other fine bands - such as Norwegian Jazz Fusionists SOFT FFOG, Rock'n'Roll powerhouse SPIDERGAWD, Jazz/Progressive Trio KROKOFANT, Hard Rock and Metal band DRAKEN and the Free Jazz outfit MEGALODON COLLECTIVE. WIZRD's completed line-up in early 2018 was: Hallvard GAARDLØS (SPIDERGAWD, DRAKEN and more) on bass and lead vocals, Karl BJORÅ (MEGALODON COLLECTIVE and more) on guitar and vocals, Vegard Lien BJERKAN (SOFT FFOG and more) on keyboards and vocals and Axel SKALSTAD (KROKOFANT, SOFT FFOG and more) on drums. The band eventually began working on their debut album in 2020, and the finished album was produced by Norwegian film score composer and Norwegian Alt-Jazz legends JAGA JAZZIST drummer Martin HORNTVETH, whom the various members of WIZRD had known for many years. The album was recorded at Studio Paradiso in Oslo, with HORNTVETH being assisted by Marcus FORSGREN (BROR FORSGREN, JAGA JAZZIST), and the mixing was done by Bergen-based musician and producer Matias TELLEZ (YOUNG DREAMS, GIRL IN RED). With a classic Rock line-up of guitar, bass, drums, keyboards and vocals the quartet stylistically follows the traditions of the likes of CREAM, MAHAVISHNU ORCHESTRA, WEATHER REPORT etc. in generating a sense urgency and energy without sacrificing attention to melody and dynamics. The band's intention from the very outset was to mix progressive and improvisational elements with rock & pop sensibilities. The result was the groovy, catchy and progressive debut album 'Seasons', which was finally released on 21st October 2022 by Karisma Records - home to bands like WOBBLER and SEVEN IMPALE - and showcases how WIZRD are more than happy to test their limits with a sound that encompasses a variety of genres - ranging from Rock and Indie to Jazz and Prog. The album has been described as an exciting mix of guitar driven progressive rock, frenzied organ-fueled Classic Rock, captivating vocal harmonies, and Jazz Fusion excursions - all supported by a superb rhythm section. Prior to the album's release in October 2022, a single 'Fire & Water' was released by Karisma Records on 29th September, for which band were lucky enough to have James PETRALLI from the band WHITE DENIM guesting on lead vocals. The band's choice of this single is notable for the fact that it's a song which marks the very beginning of WIZRD's existence, and provides an opportunity to trace the band's progression in terms of writing and concept from almost day one. Another single called 'Lessons' was released from the album a few weeks earlier by Karisma at the beginning of September 2022. The band's line up has remained stable since its formation despite all the participants being involved in several other projects, and more recently in October 2023 - having already begun work on their next album - WIZRD and Karisma Records once again joined forces to release a cover of the seminal BLACK SABBATH track 'The Wizard'. This song was a part of WIZRD's setlist a few years back, when they played some shows where the audience could vote and choose in advance what kind of artists the band should cover. Bio provided by Yam Yam WIZRD is a Norwegian rock band that dips its toes in all kinds of genres. From rock and indie to jazz and prog, WIZRD knows all the rules but deliberately break them. Formed at the Jazz Conservatory in Trondheim, WIZRD's four-piece line-up consists of Hallvard Gaardløs (Spidergawd, Draken and more) on bass and lead vocals, Karl Bjorå (Megalodon Collective and more) on guitar and vocals, Vegard Lien Bjerkan (Soft Ffog and more) on keyboards and vocals, Axel Skalstad (Krokofant, Soft Ffog and more) on drums. Since 2020 the band has been working on their debut album, produced by Norwegian film score composer and Jaga Jazzist drummer Martin Horntveth. The album was recorded in Studio Paradiso in Oslo by Marcus Forsgren (Bror Forsgren, Jaga Jazzist) and Horntveth. Bergen-based musician and producer Matias Tellez (Young Dreams, Girl in Red) has mixed the album. “Seasons” is a groovy, catchy and progressive masterclass, with beautiful vocal harmonies, awesome melodies, quirky jazz grooves and a rock’n’roll drive to die for. ..::TRACK-LIST::.. 1. Lessons 04:10 2. Free Will 04:43 3. Spitfire 04:59 4. All Is As It Should Be 08:09 5. Show Me What You Got 07:44 6. Fire & Water 03:40 7. Divine 06:03 8. When You Call 04:24 ..::OBSADA::.. Hallvard Gaardløs - bass, lead vocals Axel Skalstad - drums & percussion Karl Bjorå - guitar, vocals Vegard Lien Bjerkan - keyboards, vocals With: James Petralli - lead vocals (6) https://www.youtube.com/watch?v=m72EJT3kayQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-14 18:29:22
Rozmiar: 108.45 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. WIZRD: Formed Trondheim, Norway, 2018. Since then based in Oslo. The band was originally envisioned at the Jazz Conservatory in Trondheim by bassist and vocalist Hallvard GAARDLØS who enlisted the help of two of his fellow students at the Conservatory to form a band with a view to the trio performing at his graduating exam. The trio played several songs at the exam, including some which eventually ended up on the band's debut album. Although formed as a guitar/bass/drums three-piece in early 2018, Vegard Lien BJERKAN joined on keys very soon after the band's initial formation, and the completed line-up consisted of four excellent musicians who were already members of other fine bands - such as Norwegian Jazz Fusionists SOFT FFOG, Rock'n'Roll powerhouse SPIDERGAWD, Jazz/Progressive Trio KROKOFANT, Hard Rock and Metal band DRAKEN and the Free Jazz outfit MEGALODON COLLECTIVE. WIZRD's completed line-up in early 2018 was: Hallvard GAARDLØS (SPIDERGAWD, DRAKEN and more) on bass and lead vocals, Karl BJORÅ (MEGALODON COLLECTIVE and more) on guitar and vocals, Vegard Lien BJERKAN (SOFT FFOG and more) on keyboards and vocals and Axel SKALSTAD (KROKOFANT, SOFT FFOG and more) on drums. The band eventually began working on their debut album in 2020, and the finished album was produced by Norwegian film score composer and Norwegian Alt-Jazz legends JAGA JAZZIST drummer Martin HORNTVETH, whom the various members of WIZRD had known for many years. The album was recorded at Studio Paradiso in Oslo, with HORNTVETH being assisted by Marcus FORSGREN (BROR FORSGREN, JAGA JAZZIST), and the mixing was done by Bergen-based musician and producer Matias TELLEZ (YOUNG DREAMS, GIRL IN RED). With a classic Rock line-up of guitar, bass, drums, keyboards and vocals the quartet stylistically follows the traditions of the likes of CREAM, MAHAVISHNU ORCHESTRA, WEATHER REPORT etc. in generating a sense urgency and energy without sacrificing attention to melody and dynamics. The band's intention from the very outset was to mix progressive and improvisational elements with rock & pop sensibilities. The result was the groovy, catchy and progressive debut album 'Seasons', which was finally released on 21st October 2022 by Karisma Records - home to bands like WOBBLER and SEVEN IMPALE - and showcases how WIZRD are more than happy to test their limits with a sound that encompasses a variety of genres - ranging from Rock and Indie to Jazz and Prog. The album has been described as an exciting mix of guitar driven progressive rock, frenzied organ-fueled Classic Rock, captivating vocal harmonies, and Jazz Fusion excursions - all supported by a superb rhythm section. Prior to the album's release in October 2022, a single 'Fire & Water' was released by Karisma Records on 29th September, for which band were lucky enough to have James PETRALLI from the band WHITE DENIM guesting on lead vocals. The band's choice of this single is notable for the fact that it's a song which marks the very beginning of WIZRD's existence, and provides an opportunity to trace the band's progression in terms of writing and concept from almost day one. Another single called 'Lessons' was released from the album a few weeks earlier by Karisma at the beginning of September 2022. The band's line up has remained stable since its formation despite all the participants being involved in several other projects, and more recently in October 2023 - having already begun work on their next album - WIZRD and Karisma Records once again joined forces to release a cover of the seminal BLACK SABBATH track 'The Wizard'. This song was a part of WIZRD's setlist a few years back, when they played some shows where the audience could vote and choose in advance what kind of artists the band should cover. Bio provided by Yam Yam WIZRD is a Norwegian rock band that dips its toes in all kinds of genres. From rock and indie to jazz and prog, WIZRD knows all the rules but deliberately break them. Formed at the Jazz Conservatory in Trondheim, WIZRD's four-piece line-up consists of Hallvard Gaardløs (Spidergawd, Draken and more) on bass and lead vocals, Karl Bjorå (Megalodon Collective and more) on guitar and vocals, Vegard Lien Bjerkan (Soft Ffog and more) on keyboards and vocals, Axel Skalstad (Krokofant, Soft Ffog and more) on drums. Since 2020 the band has been working on their debut album, produced by Norwegian film score composer and Jaga Jazzist drummer Martin Horntveth. The album was recorded in Studio Paradiso in Oslo by Marcus Forsgren (Bror Forsgren, Jaga Jazzist) and Horntveth. Bergen-based musician and producer Matias Tellez (Young Dreams, Girl in Red) has mixed the album. “Seasons” is a groovy, catchy and progressive masterclass, with beautiful vocal harmonies, awesome melodies, quirky jazz grooves and a rock’n’roll drive to die for. ..::TRACK-LIST::.. 1. Lessons 04:10 2. Free Will 04:43 3. Spitfire 04:59 4. All Is As It Should Be 08:09 5. Show Me What You Got 07:44 6. Fire & Water 03:40 7. Divine 06:03 8. When You Call 04:24 ..::OBSADA::.. Hallvard Gaardløs - bass, lead vocals Axel Skalstad - drums & percussion Karl Bjorå - guitar, vocals Vegard Lien Bjerkan - keyboards, vocals With: James Petralli - lead vocals (6) https://www.youtube.com/watch?v=m72EJT3kayQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-14 18:24:58
Rozmiar: 319.40 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ostatni, trzeci album brytyjskiej progresywnej grupy, wydany w 1971 roku. Niemal równie świetny jak doskonała dwójka, jedynie nagrania nieco krótsze. Formed in Newport, Wales, in 1967 Blonde On Blonde took their name from Bob Dylan's groundbreaking 1966 double LP. Original members Ralph Denyer (vocals, guitar), Les Hicks (drums), Richard Hopkins (bass, organ) and Gareth Johnson (guitar, sitar) moved to London in 1968 and played in the psychedelic underground club scene. They also appeared on the BBC series How Late It Is. By 1969 they already had one LP out on Pye, Contrasts, which helped them secure a gig at that summers Isle Of Wight festival. When Denyer left to join Aquila long time friend David Thomas joined the band bringing a harder rock oriented sound and and progressive rock feel. The new line up switched from Pye to Ember where they released their second LP, Rebirth, in 1970. Sad news came in 1971 whith the death of Richard Hopkins. The band, however, found a replacement in Graham Davis and went on to record their third and last album in 1971, also on Ember: Reflections On A Life. Blonde On Blonde's sound has rooted firmly in UK psychedelia with a progressive edge, they mixtured a wide range of influences and echoes of The Pink Floyd, Jefferson Airplane, Cream, Hendrix or The Who lived in perfect harmony with touches of The Incredible String Band imagery in their lyrics. Reflections On A Life is the album in which all the contrasts that make the Blonde On Blonde sound go further ahead in adventure and experimentation, includig surreal out of this world touches a la Syd Barrett. It is an album that plays with the contrast between countryside and big city, as Dave Thomas himself remembers : "There was something very special about being able to live a life split between two worlds, one quiet and countrified, and the other - on the road or in the heart of London's nightlife! I think you can hear that contrast in the music itself: a mixture of focused energy and laid-back calm. It was a reflection of the way we lived and worked. We all came from a heavily industrialised Welsh seaport that was closely surrounded by mountains and wild romantic countryside, it was the contrast that inspired us. And it still inspires me. I am about to release a new Blonde On Blonde album. The music's already 'in the can' and includes songs from Blonde On Blonde's live performances that were not previously released. It also includes some very recent material. The new album is called "Coldharbour" (another name for my hometown Newport). It was hearing "Rebirth" again that brought me determination to complete the project." ..::TRACK-LIST::.. 1. Gene Machine 2:04 2. I Don't Care 2:41 3. Love Song 6:41 4. Bar Room Blues 5:25 5. Sad Song For An Easy Lady 4:13 6. Ain't It Sad Too 4:23 7. The Bargain 4:14 8. The Rut 5:22 9. Happy Families 3:44 10. No. 2 Psychological Decontamination Unit 3:09 11. Chorale (Forever) 4:41 ..::OBSADA::.. Gareth Johnson - lead guitar, sitar, lute, electronic effects David Thomas - vocals, guitar, bass Graham Davies - vocals, guitar, bass, banjo Les Hicks - drums, percussion https://www.youtube.com/watch?v=pojQfnBFDK4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-09 09:33:13
Rozmiar: 107.54 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ostatni, trzeci album brytyjskiej progresywnej grupy, wydany w 1971 roku. Niemal równie świetny jak doskonała dwójka, jedynie nagrania nieco krótsze. Formed in Newport, Wales, in 1967 Blonde On Blonde took their name from Bob Dylan's groundbreaking 1966 double LP. Original members Ralph Denyer (vocals, guitar), Les Hicks (drums), Richard Hopkins (bass, organ) and Gareth Johnson (guitar, sitar) moved to London in 1968 and played in the psychedelic underground club scene. They also appeared on the BBC series How Late It Is. By 1969 they already had one LP out on Pye, Contrasts, which helped them secure a gig at that summers Isle Of Wight festival. When Denyer left to join Aquila long time friend David Thomas joined the band bringing a harder rock oriented sound and and progressive rock feel. The new line up switched from Pye to Ember where they released their second LP, Rebirth, in 1970. Sad news came in 1971 whith the death of Richard Hopkins. The band, however, found a replacement in Graham Davis and went on to record their third and last album in 1971, also on Ember: Reflections On A Life. Blonde On Blonde's sound has rooted firmly in UK psychedelia with a progressive edge, they mixtured a wide range of influences and echoes of The Pink Floyd, Jefferson Airplane, Cream, Hendrix or The Who lived in perfect harmony with touches of The Incredible String Band imagery in their lyrics. Reflections On A Life is the album in which all the contrasts that make the Blonde On Blonde sound go further ahead in adventure and experimentation, includig surreal out of this world touches a la Syd Barrett. It is an album that plays with the contrast between countryside and big city, as Dave Thomas himself remembers : "There was something very special about being able to live a life split between two worlds, one quiet and countrified, and the other - on the road or in the heart of London's nightlife! I think you can hear that contrast in the music itself: a mixture of focused energy and laid-back calm. It was a reflection of the way we lived and worked. We all came from a heavily industrialised Welsh seaport that was closely surrounded by mountains and wild romantic countryside, it was the contrast that inspired us. And it still inspires me. I am about to release a new Blonde On Blonde album. The music's already 'in the can' and includes songs from Blonde On Blonde's live performances that were not previously released. It also includes some very recent material. The new album is called "Coldharbour" (another name for my hometown Newport). It was hearing "Rebirth" again that brought me determination to complete the project." ..::TRACK-LIST::.. 1. Gene Machine 2:04 2. I Don't Care 2:41 3. Love Song 6:41 4. Bar Room Blues 5:25 5. Sad Song For An Easy Lady 4:13 6. Ain't It Sad Too 4:23 7. The Bargain 4:14 8. The Rut 5:22 9. Happy Families 3:44 10. No. 2 Psychological Decontamination Unit 3:09 11. Chorale (Forever) 4:41 ..::OBSADA::.. Gareth Johnson - lead guitar, sitar, lute, electronic effects David Thomas - vocals, guitar, bass Graham Davies - vocals, guitar, bass, banjo Les Hicks - drums, percussion https://www.youtube.com/watch?v=pojQfnBFDK4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-09 09:29:51
Rozmiar: 311.57 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów. Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji. Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi? Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat. Paweł Nawara The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977. The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981. Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor. Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances. Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage. As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years. BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here. Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow. Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra. We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible. This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic. The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second). Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points. Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package. Warthur ..::TRACK-LIST::.. CD 27 - Nude (New Stereo Mix): 1. City Life 2. Nude 3. Drafted 4. Docks 5. Beached 6. Landscapes 7. Changing Places 8. Pomp And Circumstance 9. Please Come Home 10. Reflections 11. Captured 12. The Homecoming 13. Lies 14. The Last Farewell (The Birthday Cake) 15. The Last Farewell (Nude's Return) ..::OBSADA::.. Andy Latimer - guitar, flute, vocals - see Camel 1973-1984 line-ups https://www.youtube.com/watch?v=NxjBjdij-W0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-08 20:23:32
Rozmiar: 105.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów. Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji. Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi? Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat. Paweł Nawara The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977. The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981. Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor. Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances. Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage. As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years. BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here. Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow. Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra. We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible. This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic. The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second). Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points. Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package. Warthur ..::TRACK-LIST::.. CD 27 - Nude (New Stereo Mix): 1. City Life 2. Nude 3. Drafted 4. Docks 5. Beached 6. Landscapes 7. Changing Places 8. Pomp And Circumstance 9. Please Come Home 10. Reflections 11. Captured 12. The Homecoming 13. Lies 14. The Last Farewell (The Birthday Cake) 15. The Last Farewell (Nude's Return) ..::OBSADA::.. Andy Latimer - guitar, flute, vocals - see Camel 1973-1984 line-ups https://www.youtube.com/watch?v=NxjBjdij-W0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-08 20:17:58
Rozmiar: 264.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów. Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji. Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi? Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat. Paweł Nawara The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977. The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981. Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor. Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances. Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage. As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years. BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here. Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow. Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra. We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible. This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic. The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second). Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points. Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package. Warthur ..::TRACK-LIST::.. CD 26 - Moonmadness (New Stereo Mix): 1. Aristillus 2. Song Within A Song 3. Chord Change 4. Spirit Of The Water 5. Another Night 6. Air Born 7. Lunar Sea ..::OBSADA::.. Andy Latimer - guitar, flute, vocals - see Camel 1973-1984 line-ups https://www.youtube.com/watch?v=dSzEJ3X-HC4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-08 20:01:13
Rozmiar: 91.51 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów. Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji. Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi? Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat. Paweł Nawara The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977. The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981. Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor. Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances. Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage. As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years. BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here. Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow. Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra. We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible. This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic. The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second). Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points. Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package. Warthur ..::TRACK-LIST::.. CD 26 - Moonmadness (New Stereo Mix): 1. Aristillus 2. Song Within A Song 3. Chord Change 4. Spirit Of The Water 5. Another Night 6. Air Born 7. Lunar Sea ..::OBSADA::.. Andy Latimer - guitar, flute, vocals - see Camel 1973-1984 line-ups https://www.youtube.com/watch?v=dSzEJ3X-HC4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-08 19:56:52
Rozmiar: 251.32 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po lekkim wakacyjnym wydawniczym marazmie sezon przedświąteczny prezentuje się całkiem bogato. Wśród wielu zapowiedzianych pozycji, o których będę sukcesywnie pisał, szczególnie interesująco wygląda imponujący box, jakże uwielbianej przeze mnie grupy Camel. Wydawnictwo „Air Born: The MCA & Decca Years 1973-1984” przygotowano z okazji 50-lecia ukazania się pierwszego longplaya formacji. Będzie ono zawierać aż 27 płyt CD (!!!) oraz 5 Blu-Ray’ów. Zestaw wypełnią zremasterowane wersje wszystkich albumów studyjnych, koncertowych oraz singli zrealizowanych przez Camel dla wytwórni MCA i Decca. Do tego dojdą trzy recitale dla BBC: BBC Radio One „In Concert” – 6 czerwiec 1974, BBC Radio One „In Concert” – 22 kwiecień 1975 oraz BBC „In Concert” – Golders Green Hippodrome – 29 wrzesień 1977. Kolejne trzy koncerty to na nowo zmiksowane występy: „Live at Marquee Club, London” – 20 czerwiec 1974, „Live at Hammersmith Odeon” – 14 kwiecień 1976 oraz „Live at Hammersmith Odeon” – 1 październik 1977. Wszystkie te zapisy były co prawda już publikowane jako bonusy na poprzednich edycjach albumów zespołu, ale w nieco chaotyczny i nieuporządkowany sposób. Teraz będzie można ich wysłuchać w całości. Nader ciekawie i obiecująco przestawiają się studyjne (w większości niepublikowane) bonusy, pochodzące z sesji do poszczególnych albumów. Nie ma ich dużo, ale na pewno przysporzą sporo radości fanom formacji. Odrzutem z pierwszego albumu jest utwór „Sarah”. Aż pięć nagrań, które trafiły na płytę „Mirage”, otrzymamy dodatkowo także we wczesnych wersjach demo z 15 czerwca 1973r. Dwa mniej znane nagrania „Autumn” i „Riverman”, zespół zrealizował gdzieś pomiędzy longplayami „Mirage” i „The Snow Goose”. Krążek „Moonmadness” uzupełnią m.in. trzy studyjne dema. I wreszcie utwór „Captured” z płyty „Nude” usłyszymy we wczesnej, nieznanej dotąd wersji. Jakby tego było mało, albumy „Camel”, „Mirage”, „The Snow Goose”, „Moonmadness” i „Nude” otrzymujemy także w zupełnie nowych miksach stereo oraz 5.1. Ogromna szkoda, że w podobny sposób nie opracowano pozostałych płyt. Być może nie udało się odnaleźć taśm z zapisami wielośladowymi? Jeśli chodzi o materiały wideo, to poza paroma klipami i fragmentami występów z TV znajdą się tam koncerty: BBC TV „The Old Grey Whistle Test” – 21 czerwiec 1975, Live at Hammersmith Odeon – 1 październik 1977 oraz film „Pressure Points”. Pudełko uzupełni oczywiście gruba książka oraz plakat. Paweł Nawara The box features 27 CDs & five blu-rays and includes newly remastered versions of every Camel album and single issued between 1973 and 1984, but also includes new stereo and 5.1 Surround Sound versions of five albums, as well as new mixes of three concerts; The Marquee Club, London 1974, Hammersmith Odeon 1976 and Hammersmith Odeon 1977. The package also features previously unreleased outtakes from album recording sessions and BBC Radio ‘In Concert’ appearances from 1974, 1975, 1977 and 1981. Emerging just in time to honour the 50th anniversary of their debut album, Air Born is a sprawling boxed set which, as the title implies, celebrates their years spent with MCA and Decca. This was not always a happy time in terms of the band's relationship with Decca; in particular, after Andy Ward suffered a mental health crisis and attempted suicide, Andrew Latimer wanted to put the band on hiatus for a while to give Ward a chance to recuperate, but heartlessly Decca demanded that Camel put out a new studio album anyway - and pressured them to make it commercially friendly on top of that - which is what led to the critical stumble of The Single Factor. Still, musically speaking this covers the music which Camel built their legacy on and more besides. Full remasters (and, for some select albums, additional stereo remixes) of all the Camel studio releases from their debut to Stationary Traveller are, naturally, included, along with a range of supplementary material ranging from unreleased studio tracks through to full live performances. Much of this stuff has emerged in one form or another as bonus tracks over time, but there are a few significant bits of material which are new to this release. The major scoop of the collection is the full demo tape the band recorded in between their debut album and Mirage, which finds early versions of almost all the Mirage tracks present - only Freefall from that album is missing, and instead we get The Traveller, a Uriah Heep-ish piece which seems to have been abandoned as being more in keeping with their debut album's sound than Mirage's. In terms of sound quality, the demo is top notch, and captures the band's musical growth since they recorded their self-titled album marvellously, forming a hitherto-missing link between that and Mirage. As for the live material, this is largely a mixture of BBC sessions and material released elsewhere, though there are enhancements and additions here and there. Early live performances include the take on God of Light Revisited originally recorded for the Greasy Truckers - Live At Dingwalls Dance Hall release, a funky, Santana-influenced piece. Again, this has been fairly widely repackaged as a bonus track on some issue or other over the years. BBC sessions here include a June 1974 recording showcasing the band fresh from the release of Mirage, a more expansive 1975 offering giving extensive extracts from The Snow Goose (with the band on excellent form and proving they didn't need the orchestra to evoken the album's magic live), their excellent appearance on The Old Grey Whistle Test, and a 1977 Sight and Sound In Concert appearance from the Rain Dances lineup primarily focused on that album but also including great takes on Snow Goose material, Never Let Go from the debut, and an absolutely stellar take on Lunar Sea from Moonmadness. Much of this material has shown up as bonus tracks or on bootlegs over the years, but it's nice to get it in fairly definitive versions here. Rather than presenting A Live Record in either its original or expanded configurations, the box instead offers the complete original live recordings from the different shows which made up that release. This includes a full set from the Marquee Club in October 1974, in which the band both burn through excellent renditions of Mirage-era material and road test compositions which would later make it onto The Snow Goose. The sound quality on this is remarkably good - perhaps the best of any of the pre-Goose live offerings here - and it's interesting how the Snow Goose compositions differ to account for the lack of an orchestra in tow. Naturally, there's also the Royal Albert Hall full performance of The Snow Goose with orchestra from 1975, which would form the basis of the second disc of A Live Record; this is enhanced by an encore performance of Lady Fantasy, skillfully adapted to account for the orchestra. We also get a full concert set from the Hammersmith Odeon in 1976; previously only smatterings of this had been borrowed for the extended CD version of A Live Record or on some reissues of Moonmadness, but having the full show to hand in its original running order is excellent. There's a few technical issues audible - notably some faint buzzing on a few tracks which could be down to the original tapes having an issue or might be indicative of some of the band's equipment having a bit of a moment, but this is a mild blemish easily overlooked, especially since some care seems to have been taken here to tidy up the lives tapes as best as possible. This live set is especially valuable since it provides a final showcase for the original lineup of Camel - some would say the classic lineup - prior to personnel shifts and their Rain Dances-era drift into a Canterbury-influenced direction. You get Latimer, Ward, Ferguson, and Bardens at the absolute top of their game, with a setlist drawn from some of the greatest albums not just in the Camel discography but in the progressive rock pantheon as a whole, with the setlist finally presented on disc more or less as it was conceived to be delivered onstage; when you think about it, that's absolutely fantastic. The band return to the Odeon in 1977 for a barnstorming set which, along with some stray tracks from other venues rounding off the Live Record material. The 1977 Odeon show is the fullest document of the Rain Dances lineup live on this set, and it's absolutely superb. Between that and the tracks from Bristol and Leeds, the Rain Dances period ends up being the era of the band that's perhaps best-represented by live material here (with The Snow Goose period a close second). Other live material in the collection includes a tightened-up reissue of the BBC session previously released as On the Road 1981 (including two tracks - Summer Lightning and Ice - not included on previous releases of the BBC session) and, lastly, a remaster of Pressure Points. Most prog fans will have at least some of the material here - though the new mixes of Camel, Mirage, The Snow Goose, Moonmadness, and Nude are good enough to be worth dipping into (and the previous mixes are also presented so you can judge which you prefer) - but even Camel fanatics probably won't have all of it. If you've got significant gaps to fill in your Camel collection - or if the prospect of all those live goodies have you salivating - it's highly worthwhile, offering the lion's share of their output in one package. Warthur ..::TRACK-LIST::.. CD 25 - Music Inspired By 'The Snow Goose' (New Stereo Mix): 1. The Great Marsh 2. Rhayader 3. Rhayader Goes To Town 4. Sanctuary 5. Fritha 6. The Snow Goose 7. Friendship 8. Migration 9. Rhayader Alone 10. Flight Of The Snow Goose 11. Preparation 12. Dunkirk 13. Epitaph 14. Fritha Alone 15. La Princesse Perdue 16. The Great Marsh (Reprise) Bonus Track: 17. Riverman ..::OBSADA::.. Andy Latimer - guitar, flute, vocals - see Camel 1973-1984 line-ups https://www.youtube.com/watch?v=mvLrrGlvXhM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-08 19:32:58
Rozmiar: 111.76 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
|